Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No7 part3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gom się nie cisnął, ale uciekał. Wszak miałem słuszność!
P. Palczewska nic nie odpowiedziała, chodziła zadumana po pokoju, jakby walcząc z sobą.
— A! mój Boże! zawołała, mój Boże, to grozi śmiesznością... to pańskie incognito i ta cała historja. Gdyby się raz dowiedziano żeśmy.. żem...
Nagle zamilkła, ruszała tylko ramionami i uśmiechała się do siebie. Pilawski patrzał i milczał a czekał.
— To wyznanie pańskie, odezwała się stając nagle naprzeciw niego.. któreś mi uczynić musiał... niechże zostanie między nami. Nie ma potrzeby objawiać téj dziwnéj tajemnicy przed wszystkiemi. Sądzę, że nawet poczciwego Baroneta wiadomość ta napełniłaby zdumieniem i trwogą. Que voulez vous żyjemy w świecie rzeczywistym a nie socjalnych teorji i ideałów, musimy się rachować z tem co nas otacza, bo my tego zwyciężyć nie potrafimy. Możesz pan być jak jesteś najmilszym, najwykształceńszym, najprzyzwoitszym z młodych ludzi, to nie przeszkadza by pana towarzystwo nasze nie wyłączyło dowiedziawszy się że jesteś....krawcem!
Ostatnie słowo wymówiła po cichu, stanęła, tupnęła nóżką i dodała.
— Ale pan zmyślasz! pan sobie żartujesz ze mnie. Podobne historje w żywym świecie się nie trafiają.
— Nie często, to pewna, odrzekł Pilawski, czasami jednak, jak pani widzi.
— Przepraszam, ale któż była matka? kto ojciec? może w tem tkwi jaka tajemnica?
— Gdyby nawet była, rzekł Gabriel, ciężar lat dwudziestu kilku ją przytłoczył. Matka moja była ubogą, o ojcu nic nie wiem a imię nawet tak jest pospolite i nic nie mówiące, że z niego nic się domyśleć niepodobna i jak pani powiadasz, trzeba się z rzeczywistością przejednać i z nią tylko rachować.
— Lecz cóż za myśl dzika była tego człowieka, który pana wychować chciał na un homme de loisir, a przykuł do taczki.
— Nie zaręczyłbym, szepnął Pilawski, że stary poczciwy Pilawski chciał właśnie przygotować może tę smutną scenę, jaką ja dziś odgrywać muszę.
Nastąpiło znowu długie milczenie. Hrabina żywo przechadzała się po pokoiku, niekiedy westchnienie wyrywało się z jéj piersi, marszczyła brwi, tarła skronie.. chwyciła flaszkę z wódką kolońską i oblała nią głowę. Nagle rzuciła się w fotel naprzeciwko Pilawskiego, spojrzała na siedzącego, zadumanego ale spokojnego człowieka, wzdrygnęła się i zawołała.
— Takie to dziwadła wydaje wiek XIX! Ale pan jesteś u nas anomalją.. czemś co się w słoju do spirytusu nadało, nie do chodzenia po świecie żywych.. Pan nie masz miejsca, pan będziesz najnieszczęśliwszym z ludzi, jeśli nie porzucisz tego niepotrzebnego śmiesznego rzemiosła! Cóż panu pozostaje, albo towarzystwo czeladzi rzemieślniczéj, albo zupełne osamotnienie, albo kradzione chwile jakieś.. wśród ludzi którym jak Surwińskiemu wydasz się utajonym Piławita.
— Ale ja to wszystko doskonale rozumiem, rzekł Pilawski, i zrezygnowany jestem los jaki na mnie spadł cierpliwie znosić do końca.
— Przecież się pan musisz ożenić? więc z kim? z krawcówną? cha! cha! rozśmiała się.. a jeśli się zakochasz w panience o antenatach i herbach... co najmniéj wymagać będzie, ażebyś te obrzydliwe nożyce porzucił i o nich zapomniał.