Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No6 part7.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

muzyki, niegdyś dyrektor, orkiestry i znakomity kompozytor, dwóch czy trzech profesorów łysych, którzy Elwirze lekcje dawali, kilku kupców bogatszych mających córki w jéj wieku, i ze szlachty jeden ubogi stary krewny po ojcu..
Był to jedyny człowiek, który już po otwarciu magazynu przez Domskę, sam, proprio motu zjawił się u niéj, i odtąd ile razy znajdował się w Berlinie zawsze tu przesiadywał, okazując jéj szczerą przyjaźń, na którą rachować było można.
Pan Szczęsny Żałobski był ciotecznym bratem ojca pani Domskiéj. Za szczęśliwych czasów świetności tego domu, niepokazywał się tam prawie, zasłyszawszy o smutnéj doli dalekiéj krewnéj, pospieszył do niéj. Człowiek był tak dobry że aż nadto. Jemu też i ludziom go otaczającym źle z tem było. Osiadły w Poznańskiem na tych kresach gdzie o byt i utrzymanie się przy ziemi i przy stanowisku ciężko walczyć przychodzi, nie wypoczywając ani godziny, pan Szczęsny, w brew imieniowi swemu, był najnieszczęśliwszym z ludzi. Całe życie bił się z ruiną która go powoli zatapiając w końcu pochłonąć miała. Pracował niezmordowanie ale nieumiejętnie, trud jego szedł marnie. Spełniając wszelkie obowiązki obywatelskie poświęcał się chętnie dla drugich a sam zarzynał. Nie mając po owdowieniu ani dzieci ani bliższéj rodziny, mniéj już dbał o to co zostawi po sobie. Szło mu tylko by nieprzeszło w ręce obce. Zawsze niesłychanie zajęty, członek wszystkich stowarzyszeń, prezes wszelkich możliwych komitetów, delegowany zawsze tam gdzie skóra boleć mogła i worek pokutować, ścigany przez konserwatystów jako zanadto postępowy, a przez liberalnych jako zbyt do tradycji i form przywiązujący się, z obu stron bity, przez obie zużytkowany, uważał to za tak naturalne iż się nigdy nawet nie poskarżył. Obowiązki przedewszystkiem, to było godło, które ciągle powtarzał dodając po cichu, niechaj boli jako chce..
Umiejąc wiele więcéj, niż ci co go otaczali i co się nim wysługiwali, uchodził za nieuka, trafne jego sądy i rady zawsze sobie ktoś przywłaszczył, podchwycił, ogłosił za swoje i rósł na nich, gdy poczciwy pan Szczęsny milczał. Sypał nawet często brawo, mówcy, który jego ideę rozwijał tryumfalnie, a gdy mu kto o tem wspomniał powiadał: albo to idzie o mnie? byle się poczciwa rzecz wykonała.
Z tych kilku rysów można powziąść wyobrażenie o panu Szczęsnym, który powierzchownością też nie odznaczał się. Chodził zwykle w stroju tak zaniedbanym że go często z tego powodu u drzwi przyjaciół spotykały nieprzyjemne sceny. Śmiał się z tego serdecznie. Twarz dobra, pełna wyrazu łagodności i spokoju, nie uderzała rysami, wabiła pokorą i skromnością. Do tego wszystkiego łączył jeszcze wadę, czyniącą go najnieszczęśliwszym, był roztargniony jak dziś nikomu być niewolno. Nieustannie coś gubił, czegoś zapominał, za coś płacił i miał kłopoty z których się wykupywać sowicie było potrzeba. Życie poświęceń i dystrakcji w końcu z dwóch odłużonych wiosek zepchnęło go na jedną.. z téj jednéj większéj, na jedną maleńką, a przewidzieć już było łatwo że pożywszy zejdzie na dzierżawę plebanji. Nie psuło mu to humoru wcale. Ostatni grosz oddawał na pomoc naukową i szkółki.
Jakkolwiek nieudolnym wydawał się Szczęsny pani Domskiéj, znając jego cnotę i sumienie, rozum i trafność w cudzych sprawach, nie mogła wybrać kogo innego na opiekuna córce. Od roku go już niewidziała, zbytecznie zajęty nie był ani razu w Berlinie. W tajemnicy przed córką, z pomocą starszéj panny, w nocy napisała Domska czując się gorzéj do Żałobskiego. List był w kilku słowach.. z prośbą ażeby przybyć raczył jak najprędzéj. Dodała że jest słabą i pomocy jego potrzebuje. Szczęsny w takim razie