Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No5 part6.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Pójdzie Jaworkowska, gdy nie będzie wilgoci, szepnęła Baronowa.
William już siadał do powozu, gdy prezesowa która niezastała w domu Ormowskiéj a pieczona była nowiną niepodzieloną jeszcze z nikim — wpadła z ogromnym parasolem nie mieszczącym się we drzwi.
— Jest utrapienie... cicho szepnęła Palczewska..
— Przepraszam, dzień dobry... rzekła prędko, byłam pewna że tu kochaną Baronowę dobrodziejkę znajdę... bo miałam coś do zakomunikowania, bardzo, bardzo ciekawego.. Ale niechże odetchnę. Spojrzała po twarzach posępnych i nie domyśliła się nic jeszcze...
— Wszak to, proszę państwa.. ta Domska z córunią, rozśmiała się, obrała sobie chwilę właśnie dziś do wyjazdu. Ci panowie na pojedynek, a ona do powozu i fru z Krynicy. Już jej nie ma, dali pan pojechała.. Widziałam sama..
— I cóż pani w tem znajduje złego, dziwnego czy nie wiem już jak się mam wyrazić... przerwała gospodyni.
— Jak to? pani ma za rzecz naturalną? Ale to skandaliczne! Toż to jest przyznanie się do tego wyraźne, że one były powodem pojedynku.. który choćby się najszczęśliwiéj skończył..
Hrabina westchnęła zniecierpliwiona, odwróciła się i ukradkiem łzę otarła. Hercegowina dopiero postrzegła iż — coś się już stać musiało..
— Cóż to ja widzę — co widzę? piękne oczki płaczą? czyby już była jaka wiadomość? Czy Greifer zabity, boć przecie grubszy od gwoździa!?
— A! po Greiferze by podobno nikt nie płakał — zawołała odwracając się hrabina, temu się należała nauka...
— A cóż? cóż się stało! porwała się prezesowa — już panie wiecie! na miłość Bożą?..
— Pilawski ranny — szepnęła Ormowska i Greifer ranny.. Oba jednakowo..
Prezesowa stanęła osłupiała..
— A te panie sobie pojechały! Ślicznie! A tu się za nie krew leje.
— Ale któż ci powiedział że za nie? oburzyła się hrabina..
— Chyba bym oczów i uszów nie miała, żebym sama tego nie postrzegła.. kokietowano obu.. chcąc mieć do wyboru i na zapas... a skończyło się na ranach.. Może śmiertelne i może będzie pogrzeb? dodała...
Ormowska coś szeptać zaczęła, bo znudzona tą paplaniną gospodyni wybiegła do drugiego pokoju... Prezesowa ścigała ją oczyma.
— Proszę Baronowéj, szepnęła.. jak to się hrabina niepotrzebnie kompromituje.. No — przede mną to jeszcze nic — to nic — ba ja to przy sobie zatrzymam, lecz gdyby kto inny ją widział, zaraz by się domyślił że jeden z dwóch ma miejsce w serduszku... a że tam podobno i angielski turysta siedzi.. więc iluż się ich tam zmieścić może?
Ruszyła ramionami.
— Powiem Baronowéj, odezwała się cichutko po chwilce, że teraźniejszych kobiet nie rozumiem. Boć mamy słabości, to pewna — ale trzeba przynajmniéj umieć je jako osłonić.. dla oka.. dla oka.
— Moja prezesowo, zamknęła rozmowę staruszka, daj już pokój — nie ma w tem nic tak złego.. przecież że się uczciwego i miłego człowieka niewinnie pokrzywdzonego żałuje, w tem grzechu nie widzę... Hrabina ma dobre serce — nic więcéj.
Prezesowa zagryzła usta.. Czas jéj już było iść, bo miała z czem. Wątpiła ażeby o pojedynku już kto wiedział, chciała więc pierwsza tę nowinę zanieść mianowicie duchownym... z powodu iż pojedynek