Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No4 part1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pan Stanisław rzucił naprzód okiem na podpis i pobladł.. potem ramionami ruszył..
— Odwoływanie zawsze jest rzeczą — trudną, rzekł.. winien jestem...
— To nie dosyć — odwołanie swoją drogą, dorzucił pan Karol, a p. Pilawski od wymienienia imienia winowajcy, który list pisał nie ustąpi.
’S richtig i nie może ustąpić — potwierdził baron... Co pan na to?
— Ja imienia osoby zdradzić — nie mogę.. wycedził Greifer.
— A zatem bić się musimy — rzekł baron.
— Zrób duszko testament, dodał p. Karol..
— Ha no! odezwał się chmurno p. Stanisław — w pojedynku nie zawsze ten wygrywa, kto najlepiéj strzela i fechtuje się..
— A za tem, times is a money, przerwał baron, pojedynek nieunikniony — mówmy tylko o warunkach.. kiedy sobie pan życzy?
Greifer stał niemy, ręką potarł czoło, powiódł oczyma po suficie... mimo wrażenia jakiego doznawał i zimnych potów jakie nań biły, musiał fantazją nadrabiać. Kiedy się — panom podoba...
Baron i Surwiński spojrzeli po sobie.
— Co prędzéj to lepiéj, rzekł Surwiński.
— I ja tak sądzę — powtórzył Greifer.
— Jutro — jeśli deszczu nie będzie — zaproponował baron..
— Jutro..
— Gdzie?
— Gdzie się podoba..
— Na drodze do Żegestowa za Muszyną..
— Bardzo dobrze..
— Godzina?
— Dziewiąta rano.
— Zgoda.
— Do pana należy wybór broni — rzekł baron....
Nastąpiło długie milczenie... p. Stanisław bił się na pałasze jako tako, strzelał mizernie... lecz.... przez rozpaczliwą brawurę, chcąc okazać że się nie boi, sam nie wiedząc jak i dla czego, zawołał — pistolety....
Va bene — pistolety, ruszając głową mruknął major... staniecie na piędziesiąt kroków i iść będziecie do barier.. strzał do woli... Pojedynek do pierwszéj krwi i rany. Zgoda?
Greifer ruszył ramionami — Wszystko mi jedno.
— Ze względu na okoliczności, warunki stawię jak najpomyślniejsze dla pana, mówił Hotkiewicz — nie kryję tego iż mimo nich.. mocno się lękam..
— Ja także — ja także — począł Surwiński, niewidzianie celnie strzela...
— Zatem, bien vu, bien entendu, na palcach zbierając punkta główne kończył baron. Czas, jutro, godzina dziewiąta rano, miejsce, drożyna pod laskiem za Muszyną, broń, pistolety.. piędziesiąt kroków, strzał do woli.. do pierwszéj krwi.