Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No3 part1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zamyślił się, zakrył dłonią twarz — oczy miał łez pełne.
— Wierzę panu i uszanuję jego milczenie... zakończyła Elwira.
— Pani jesteś aniołem! zawołał Pilawski w uniesieniu — lecz my żyjemy na świecie nie w sferach róży mistycznéj Raju — w tym świecie imię, nazwisko, stan, zajęcie, przeszłość stanowią o losach człowieka.. Podnoszą go, przybijają, dają mu lub odbierają stanowisko, prawo do bytu w pewnem towarzystwie, słowem są to suknie bez których na królewskie pokoje wnijść nie można.. Nie powiem więcéj...
— Nie! nie chcę, powtórzyła Elwira, tylko powtórz mi pan, że sobie nic nie masz do wyrzucenia i że nikt panu zarzutu.. uczynić nie ma prawa.
— Żadnego, który by mnie w oczach ludzi zacnych i rozsądnych mógł potępić — rzekł Gabriel. Co się tyczy śmiesznéj plotki o mojem szulerstwie.. tą mogę wzgardzić, bo jest najniedorzeczniejszym wymysłem.. Ale pozwól pani spytać — czy matka pani słyszała to?
— Tak jest, wie o tem.
— A pani litościwie raczyłaś mnie bronić?
— Broniłam, alem nie obroniła — rzekła Elwira, sercu matki dosyć podejrzenia.. Teraz stanę odważniéj w waszéj obronie..
Mała Jaworkowska uwolniwszy się od wolanta biegła zająć stanowisko dorosłéj panny, Gabriel ledwie miał czas odezwać się pospiesznie...
— Ufaj mi pani! proszę — błagam..
— Bądź pan spokojny..
Podali sobie ręce.. Pilawski odszedł kilka kroków i padł na ławkę.... Siedział na niéj zadumany od kilku minut, gdy go przywitanie zbudziło.
— Dobry wieczór.. panu dobrodziejowi.. szanując incognito tytułu nie daję! cha! cha! Był to Surwiński, który się natychmiast przysiadł. Miałem przyjemność tylko co zabrać znajomość z oficjalistą szanownego pana.. który tu przybył znać z raportem.
Pilawski porwał się z twarzą zmienioną. — Z moim oficjalistą? i ten... zapewne?
— Nie, nie, niezdradził incognito — daję słowo — szepnął Surwiński, ten filut Greifert, nie lubię tego malimończyka.. pfe! — to istny kugiel żydowski — chciał koniecznie coś z niego wyciągnąć — a co mu się nie udało.
Gabriel słuchał. — A do czegoż się to zdało panu Greiferowi? zapytał.
— Pan nie wiesz — nie daję mu tytułu — rzekł znowu Surwiński, szanując incognito.
— Ja nie mam żadnego.
— No, to dobrze, to dobrze.. ale — pan nie wiesz iż masz we mnie przyjaciela.. więc z tego tytułu mogę być szczerym i będę. Jakże pan dobrodziéj nie-