Przejdź do zawartości

Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No2 part2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wizycie wracaj na obiad do mnie. Anglika ja zabawię.
Zawahawszy się nieco, Pilawski wziął za kapelusz i poszedł. Dzień był, co rzadko w Krynicy, pogodny, spiesząc do hotelu, spostrzegł tego dnia po raz pierwszy wyszłe na przechadzkę obie panie, którym z boku, jakby przyczepiony towarzyszył Greifer... Jak tylko je zobaczył, skierował się natychmiast ku nim. Nim się zbliżył jeszcze, widział jak pan Stanisław, który szedł po stronie panny, niepatrzącéj na niego wcale, skłonił się żywo i ścieżką boczną, może dla uniknienia spotkania z nim odszedł.. Wzrok Elwiry zwrócił się zdala ku niemu. Gabriel prawie się przeląkł widząc jéj twarz zmienioną, bladą i wyrazem wewnętrznéj boleści okrytą. Dojrzał też iż matka, zobaczywszy go z wyraźną intencją udawała, że nie widzi i oczy w przeciwną skierowała stronę. Szły powoli ku cieniom i laskowi.
Pilawski pospieszył je przywitać, dziwnym wzrokiem zmierzyła go Elwira, pani Domska oddała mu ukłon lekkiem głowy skinieniem i znowu odwróciła się od niego. Nie spytano go nawet przez grzeczność o podróż, o zdrowie, obie panie osobliwszym sposobem były nieme i zakłopotane. Pilawski widział jawnie, iż tu coś zaszło, czego sobie wytłumaczyć nie mógł, coś jemu szkodliwego. Pobladł i zmięszał się.
Kilka kroków przeszli tak w milczeniu, w ostatku Pilawski się odezwał stłumionym głosem.
— Zapewne przeszkadzam, chciałem tylko przywitać, widząc że i pan Greifer był natrętnym, to mnie ośmieliło.. Może pani chce spocząć? zwrócił się do matki.
Odpowiedziano mu coś niewyraźnie, ale oczy Elwiry w zastępstwie ust, zdawały się zapowiadać że potrzebują rozmowy poufnéj — pociechy.
— Czy pani nie była chora? zapytał Gabriel.
— W istocie, pośpieszyła za córką odpowiedzieć matka. Elwira i była i jest chorą jeszcze — lekarz nakazał spoczynek.. Miałyśmy już wyjeżdżać, tu powietrze nie służy.
Nie chąc na ten raz narzucać się dłużéj, i widząc że zamiast miłego przyjęcia, jakiego się spodziewał, spotykało go zimne i nienaturalnie milczące ze strony Elwiry, sądząc że może w czem przeszkodził tym paniom, Pilawski ukłonił się i odszedł, smutny, zadumany, przemyślając nad tem jak i gdzieby mógł nie zwracając oczów pomówić z Elwirą. Czuł sercem iż jakieś tłumaczenie, wyjaśnienie było potrzebnem...
Mocno zaniepokojony, chwilę się wstrzymał rozmyślając co z sobą pocznie, czy ma powrócić do hrabiny, czy pójść skupić ducha w samotności, aby wynaleść środek widzenia się z Elwirą. Spojrzał na zegarek, było już prawie dwie godziny jak wyszedł i z anglikiem, do obiadu u pani Palczewskiéj dość jeszcze czasu... Skierował się więc ku Hotelowi. Szedł ścieżką ze spuszczoną głową, gdy jakby przeczuciem podniosłszy ją nagle.. ujrzał naprzeciw siebie kroczącego mężczyznę, który jak tylko go postrzegł w górę podniósł kapelusz i uśmiechnął się z radością wielką. Natomiast Pilawski osłupiał, zbladł, załamał ręce i stanął jak wryty. Widocznem było że to zjawisko niemiłe, pomięszało mu wszystkie szyki...