Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No2 part1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dumnym był nieco z tego iż w jego domu stał ten unikat, jakiemu równego drugiego nierychło miała widzieć Krynica.
Od gospody pod Różą do domku pani Emilji na drodze niby przypadkowo spotkali osób kilka, które chciały widzieć anglika, aby toś o nim módz powiedzieć. Hrabina, która już była o przyjeździe uwiadomioną, przyjęła Sir Williama nader wesoło i wdzięcznie, dziękując mu za dotrzymanie słowa. Równie prawie przyjacielsko przywitała Pilawskiego, na samym wstępie oświadczając mu, iż się bez niego nudziła. William był w humorze rzadko się anglikom trafiającym, młodym, wesołym, rozpogodzonym... Rozmowa naprzód padła na Tatry.
— Alp widziałem wiele i wspanialszych, rzekł anglik, wszystkie mniéj więcéj otacza pustynia i ubóstwo, człowiekowi w sąsiedztwie tych olbrzymów osiedlić się i wyżyć trudno. Wszyscy górale są potroszę do siebie podobni... Lecz, dla nas Europejczyków, dodawał, Tatry są najoryginalniejsze, bo stoją do dziś dnia prawie takiemi jakiemi je pan Bóg stworzył. Stan natury nietknięty, nie naruszony... to je dla nas drogiemi czyni. W Szwajcarji wszystko popsuła spekulacja, w Tatrach ludzie i ścieżki nieogładzone i tem ciekawsze... Dziko, głucho, pusto, głodno, można by sądzić być po za granicami Europy i cywilizacji — a to właśnie Tatry szacownemi czyni i to że ich nikt nie zna.
Sir William wychodząc z tego punktu widzenia, wszystko co spotykał znajdował wielce zajmującem obiecywał nawet, tak był zakochany w téj terra incognita, któréj pragnął być Kolumbem, iż na rok przyszły na dłuższy tu czas przyjedzie, aby na niedostępne drapać się szczyty i opisać swą wycieczkę w roczniki Alpejskiego klubu. Hrabina przyklasnęła temu zamiarowi. William był zgorszony iż fotografii piękniejszych widoków nie znalazł, obiecywał więc z sobą na swój koszt wziąć fotografa, wydać album itp. itp.
Pilawski milczał, więcéj potakując niż przecząc...
On także Tatry znajdował pięknemi i zamiast fotografa życzył im Calam’a.
Wśród téj rozmowy, hrabina odwróciła się do niego i zapytała po polsku: byłeś pan u sąsiadki?
— U kogo?
— U pani Domskiéj! ramionami ruszając do dała Palczewska.
Pilawski zarumieniwszy się nieco, głową potrząsł.
— A to niegrzecznie — rzekła z uśmiechem, zostaw że mi pan anglika na pastwę, a sam idź, już ja wiem że ci pilno.
Pilawski chciał się tłómaczyć, podług zwyczaju tupnęła nóżką, Idź pan, idź — nie wstydź się, a po