Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No13 part1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Czekał odpowiedzi, ale jéj nie otrzymał. Raz Elwira zerwała się z krzesła nagle, jakby idącego dziadunia wstrzymać chciała i bezsilna opadła na krzesło, powtarzając raz jeszcze, krawiec!
Dziadek zadysponował pakowanie, sam zaś poszedł po powóz. Sciańska przyniosła worek podróżny i burnus, pytając co ma zabrać, ale ruszeniem ramion odpowiedziała jéj tylko Elwira. Słychać było turkot powozu, który się zbliżał do furtki.. W kwadrans późniéj pani Sciańska chodziła po swoim pokoju i pozamykawszy drzwi wszystkie, zabierała się do snu... może nie bardzo nieszczęśliwa z tego, iż została sama panią domu.


Gabriel przeczuwał coś złego, a przynajmniéj burzliwą scenę, wymówki, pojednanie... ale się nie spodziewał tak doraźnego sądu nad sobą, rozmarzony wyszedł z villi i powlókł się do domu piastując w rękach daną mu różę stolistną, któréj zapach go upajał. Powróciwszy z religijnem poszanowaniem włożył ją w szklankę.. woń ta całą noc sny mu rajskie sprowadzała.. w marzeniu chodził po ogrodku z nią.. ona opierała się na jego ręku.. cicho szeptali o przyszłości.......
Gdy się zrana przebudził cały był jeszcze upojony temi snami, i z niecierpliwością doczekawszy przyzwoitéj godziny.. pobiegł do villi dei Fiori.
Biedni ludzie co niegdyś szczęście znali, a potem ucierpieli wiele, dochodzą czasem do tego upadku serca, jeśli się tak wyrazić godzi, iż niemal się cieszą widokiem niedoli cudzéj i losu podobnego swojemu. Pani Sciańska domyślała się przyjścia tego pana.. słuchała całéj sceny podedrzwiami i doznawała cierpkiego jakiegoś zadowolnienia myśląc, iż będzie zwiastunką bólu, narzędziem Opatrzności.. Stała w ogródku, na każdy szelest w ulicy gotowa sama zbliżyć się do furtki.
Około godziny pierwszéj Pilawski nadbiegł, nie znalazłszy odemkniętego wnijścia, zadzwonił. Pani Sciańska z książką w ręku powoli szła już uliczką, aby mu otworzyć. Gabriel miał jeszcze twarz uśmiechniętą nadziejami.
— Dzień dobry pani.. a przepraszam!..
Sciańska zwolna otwarła i słodziuchno szepnęła.
— Ale nie ma w domu..
— W mieście są?
Wdowa uśmiechnęła się kwaskowato.
— Prawdziwie nie wiem dokąd, wyjechali w nocy.. nagle....
Pilawski krzyknął i pobladł.
— W nocy.. nagle, ale cóż się stało?
Sciańska z politowaniem nań patrząc milczała.
— Pani nie wie?
— Ja, nie wiem.. to jest.. nie powinnam wiedzieć.
— Czy wypadek jaki?