Przejdź do zawartości

Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No12 part1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Szczęsny stał milczący. Pytać się? no, juściż kiedy zechcesz, zapytam, rzekł, ale, będzie mi to badanie pokątne wstrętliwem. Czuję w nim uczciwego człowieka... jeśli jest co, to się przyznać musi.
Elwira się zawahała, dreszcz jakiś przebiegł po niéj, drgnęła cała.
— Uczyń jak chcesz.. jak lepiéj, to prawda! czekajmy, on nie skłamie. A jednak trawi mnie gorączka, jestem w niewysłowionéj obawie. Dziś, znowu rzucił mi jakieś groźne słowo.
Dziadek nic nie odpowiedział, rozeszli się tak zasmuceni znowu. Rano wszakże stary pod jakimś pozorem wybrał się do miasta. W nocy rozmyślał długo i postanowił nie mówiąc nic wnuczce pójść nazajutrz do Lewisona. Pospieszył się tak iż bankiera nie zastał, a że późniéj miał być na giełdzie, a dopiero ztamtąd, wrócić do biura, trzeba było czekać do popołudnia.
Stary poszedł znajomych odwiedzić, kręcił się pod Lipami, zaglądał do wystaw sklepowych, dobił się godziny i powrócił do bankiera. Zastał go nad papierami..
— Kochany panie Lewison, rzekł, czy możesz mi dać...
— Co pan każe? wszystko..
— A! tylko pół godziny czasu na rozmowę?
Lewison wybiegł do przedpokoju i zakazał przyjmować, wrócił, posadził na kanapie dziadunia, sam siadł naprzeciw w krzesełku i rzekł:
— Do usług!
— Znasz pan pana Gabriela Pilawskiego?
— Doskonale, szczycę się jego przyjaźnią..
— Mam, mam pewne powody, począł spuszczając oczy dziadunio, dla których radbym o nim dokładniejszych zasięgnąć wiadomości.
— Nikt ich panu en parfaite connaissance de cause dać lepiéj nie może nade mnie, rzekł bankier znam jego, znałem ojca, byłem z niemi w stosunkach Firma solide co się zowie.
Dziadunio wziął to wyrażenie za niewłaściwe użycie przenośni.
— To mnie bardzo cieszy, odezwał się wesoło, bardzo cieszy.
— Pan Gabriel człowiek jakich rzadko, mówił Lewison, wychowany jak królewicz, utalentowany, rozumny, uczciwy, a jaki znawca sztuki! co za smak artystyczny. Przytem co to za powierzchowność miła, jakie obejście pańskie.. a co za serce złote.
— Niechże cię uścisnę, kochany panie Lewison, krzyknął dziadunio podnosząc ręce do góry, zdjąłeś mi ogromny ciężar z serca.
— Bardzo się cieszę, jestem jego przyjacielem....
— A, a majątkowe jego stosunki? ciszéj z obowiązku sumienia szepnął dziadunio, nastawiając ucha ciekawie.