Przejdź do zawartości

Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No11 part5.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Elwira gdziekolwiek choćby chwilowo przebywała, starała się otoczyć nie zbytkiem, ale smakownem urządzeniem swojego gniazdka. Lubiła co piękne i wdzięczne i czuła wartość całą napozór obojętnych przedmiotów, które przecież mogą być życia okrasą. Lubiła aby wszystko około niéj zlewało się w harmonijną całość, aby się uśmiechało. Willa więc była urządzoną tak wytwornie i z takim smakiem artystycznym, że po niéj można już było poznać, domyśleć się gospodyni. Ganek przybrany w najpiękniéjsze kwiaty o które w Niemczech nie trudno, salon poważny z kilku ślicznemi obrazami, sprzęt wykwintny a nie błyszczący.. dobór przedmiotów zdradzały artystkę. Cała zresztą willa była z równem wyświeżona staraniem, Gabriel uczuł się w niéj jakby w zaczarowanem gdzieś kątku nie powszedniego naszego świata.
Ale ten kosztowny wykwint, który on też sam lubił, zasmucił go.. Elwira była widocznie wielką panią, a on tylko zamożnym krawczykiem.
— Odkryję jéj wszystko, myślał, to wypędzą mnie z raju... ale w nim słodką marzenia godzinę przeżyję...
Często tak człowiek w obec niebezpieczeństwa łudzi się dobrowolnie i rozpaczliwie zakrywa oczy, byle jeszcze zyskać godzinę.
— Odwlekę wyznanie do ostatka.. dokończył, po co się mam spieszyć.. Drugi raz już mnie nigdy nic podobnego nie spotka.
Dziadunio tym czasem siadł przy zamyślonym gościu i już się go bawić zabierał, a po swojemu chciał zbałamucić i skokietować, co mu łatwo przychodziło jak wszystkim co mają serce.. bo ono mówi przez człowieka, a komu go brak, próżno by je chcia udawać..
— Kochanej Elwirze dziś się doskonale powiodło, rzekł, i to tak przypadkiem istnym trafem! Długoź pan z nami w Berlinie?
— Jechałem za interesem do Londynu odpowiedział z prostotą wielką Gabriel, miałem się nawet spieszyć bardzo, ale gdym niespodzianie dostąpił tego szczęścia że państwa tu spotykam, już dziś nic doprawdy nie wiem co zrobię.
— To bardzo dobrze, zabaw pan tu.. a interesa powierz komu, rzekł Szczęsny.. Na wieś gdy wyjedziemy, nie łatwo tam panu będzie sięgnąć. A pan w których stronach mieszkasz? dodał dziadek.
— Ja w Warszawie.. cicho rzekł Pilawski..
— Moja wnuczka długo też siedziała z matką w mieście, ale zawsze miasto to nie nasz żywioł, myśmy do wsi stworzeni.. wybieramy się więc przenosić.
Dziadunio już miał na ustach zapytać, gdzie położone były dobra pana Pilawskiego, czemby go w niemały kłopot był wprawił, ale się jakoś powstrzymał. Do rozmowy wmięszała się gospodyni, a tymczasem dano do stołu.. Obiad, usługa dały znowu Gabrielowi wyobrażenie przerażające o pańskim domu.... Dziadunio nie mówił o niczem tylko o obywatelskich sprawach wiejskich, o szlacheckich interesach, robotach i kłopotach. Dla Pilawskiego więc położenie rodziny nie ulegało najmniejszéj wątpliwości, a im więcéj o niem myślał i rozpatrywał się w niem, tem mocniéj przestraszał.
Widząc chmurę na jego czole, Elwira starała się rozbawiać, ożywić.. i udało się jéj tak dobrze, że powiedziawszy sobie: Aprés nous le déluge! Pilawski wcale o przyszłości postanowił nie myśleć i brnąć póki honor pozwalał, póki aż go spytają, kto jesteś? zkąd idziesz? Naówczas powiem całą prawdę, mówił sobie a będzie co ma być.
Złudzenia obustronne otrzymywały tu pozory bogactwa i pańskości, w Gabrielu zaś powierzchowność