Przejdź do zawartości

Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No11 part4.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Gdzie tam.. stęchlizna taka w domu, że trzeba bodaj wszystkie posadzki precz wyrzucić, bo dyle pogniły...
Elwira ręką machnęła w powietrzu. A! na ten raz się nie gniewam za opóźnienie..
— Za pozwoleniem, wstrzymując ją nieco po odejściu Sciańskiéj począł stary, choć ty, kochana pupilko, więcéj masz w pięcie niżeli ja w głowie, pozwól sobie dać dobrą radę.. nie okazuj temu szczęśliwemu śmiertelnikowi, że on cię tak obchodzi.....
— Nie mogę się powstrzymać! westchnęła Elwira, stryj masz słuszność... pokazałam mu nadto może iż mam dlań przyjaźń żywą, gorącą..
— Nadto gorącą, szepnął dziadunio, coś tu już wychodzącego po za szranki przyjaźni. I począł się śmiać widząc Elwirę zarumienioną...
— Z tegom nieskończenie rad, że mnie też tu losy przyniosły i że go poznam... będę spokojniejszy...
— Dziaduniu, całując go w rękę cichutko rzekła Elwira, na miłość Bożą.. gdyby co z rozmowy wypadło, ani słówka o magazynie.. o naszéj przeszłości... mogłoby go to zrazić. Późniéj gdy będę pewna.. gdy dobiorę chwilę, powiem mu to sama, taić nie będę..!
Westchnęła.
— Dość rozumiem! spuszczając głowę rzekł Szczęsny. Cóż to to.. wielki pan?
— Wnoszę... sądzę, bo nic nie wiem.. ale przecież przyjaciel serdeczny hrabiego Ernesta.. człowiek widocznie bardzo majętny.. znać że w stosunkach ze światem wielkim.. kto wie jak wysoko patrzy..
— A choćby też najwyżéj, mości dobrodzieju! przerwał Szczęsny.. a choćby, mosanie, królewicz.. Cóż to i ci braknie? Ani urody, ani mienia, ani nawet krwi uczciwéj szlacheckiéj, Domski... to tam mniejsza o niego, ale matka.. ale dziad, pradziad, nati, possesionati, dygnitarzy koronnych znajdziesz w swojéj genealogji; kasztelan jeden, strażnik koronny, podkanclerzy..
Elwira ucałowała go w ramię. Jednak o magazynie...
— Ani słowa, choć to nieboszcze matce zaszczyt przynosi, rzekł stary, szlachectwo szlachectwem, a kto tak pracować umiał ten więcéj wart niż lada szerepetka szlachcie.
Panna Elwira pobiegła się ubierać i rozporządzać w domu, Szczęsny podniósł torbę z ziemi i poszedł do swojego pokoju.


Umówiwszy się z Levisonem o inną godzinę, Pilawski pospieszył do hotelu, aby być gotowym na czwartą... Długo jednak chodził i myślał i walczył jeszcze z sobą, chcąc jakiś plan obmyśleć na przyszłość. W takim jednak stanie ducha.. próżno człowiek zawładnąć usiłuje sobą i wykreślić sobie drogę. Rady Ernesta przychodziły mu na pamięć, a serce się im przeciwiło.. Byłoby szaleństwem, rzekł w duchu, nie sprobować przynajmniéj czy szczęście jest nie poścignione? Elwira ma trochę serca dla mnie, nie łudząc się, nie pochlebiając sobie czuję to, widzę... któż wie? a jeśli...
Nie chciał się zapuszczać w dalsze domysły. Czwarta nie wybiła jeszcze gdy ubrany, rzucił się do fiakra i do Thiergartenu wieść kazał.. W ganku ocienionym zielonemi splotami bluszczów i wina.... zobaczył zdaleka Elwirę w białéj sukni, a przy niéj przysadzistego dziadunia. Spotkali się w ogródku, gospodyni domu przedstawiła go opiekunowi, który milcząco z razu, długo się w jego twarz wpatrywał, a potem uśmiechnął wesoło. Weszli do środka.. rozmawiając o rzeczach obojętnych.