Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No10 part5.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ich i malowania... Czas pobytu hrabiego w Berlinie wydał mu się wiekiem, zdawało mu się, że powinien był prędzéj powrócić. Codzień posyłał się dowiadywać i codzień przynosił służący wiadomość, że hrabiego jeszcze nie było. Przedłużona nad zamiar podróż niecierpliwiła Gabriela, lecz próżno chciał zapomnieć oczekiwania, z każdą chwilą rósł niepokój. Naostatek jednego ranka hrabia z torebką jeszcze podróżną wszedł do jego pokoju, i rzucił się na krzesło prosząc o herbatę.
— A no! to żem się przecie ciebie doczekał, zawołał ściskając go Gabriel, nim usta otworzysz pozwól mi powiedzieć i prosić o jedno. Żadnéj litości nade mną i żadnych ogródek, żadnych nadziei jeśli ich sam nie masz. Przyjaciel powinien prawdę rąbać śmiało, to pierwszy przyjaźni obowiązek. Widziałeś ją, słyszałeś o niéj?
— Słyszałem, dowiedziałem się czego było potrzeba, odpowiedział hrabia, szczęśliwy traf nastręczył nie znajomość z jéj krewnym i opiekunem, najzacniejszym w świecie człowiekiem. Ten mnie wprowadził do jéj domu, byłem trzy razy..
— Opiekunem, i jakto opiekunem? a matka? zapytał Gabriel.
— Umarła!
— Matka umarła! Więc jakże została? z kim?
— Sama, jakaś ponura dame de compagnie, nikogo więcéj. Dziadek codziennym gościem, najczulszy z dziaduniów...
— Lecz dom, ona.. mów, mów...
— Daj mi odetchnąć, prosił hrabia, zbiorę myśli, nie wiem od czego zacząć.
— Ale ona, wołał Gabriel, ona? podobała ci się?
— Bardzo! królowa.. księżniczka.. co chcesz rzekł hrabia, lecz kto wie, mój Gabrielu, czy to jest żona dla ciebie... Panna ma familję bardzo wybitnie staro-szlachecką, dwakroć stotysięcy talarów posagu... dobra jakieś kupili teraz... dom na bardzo pańskiéj stopie...
Pilawski powoli osunął się na fotel.
— Mów, rzekł, mów, trzeba mieć rozum.. gwiazdy z nieba, kafli z pieca, szybki z okna dziecko nie powinno żądać. Z losem się moim pogodzę.
— To co ja ci mam do powiedzenia, odezwał się hrabia powoli, jest rzeczą mojéj własnéj obserwacji. Wprawdzie wiodła nią przyjaźń, ale i ta bywa często ślepą. Zatem co ja powiem, jeśli się nie zgadza z tem co ty czujesz możesz odrzucić.
— Mów! powtórzył Gabriel, rozum mieć będę.
— Koniecznie też go potrzebujesz, dodał Ernest, panna piękna jak królowa, wychowana jak księżniczka, ton wielkiéj pani, życie na stopie wytwornie arystokratycznéj, stosunki, jeśli się nie mylę bardzo starannie obmyślane... Jako około dziedziczki będącéj panią swéj woli, kręci się rój różnych konkurentów....
— A! tegom się spodziewał..
— O oczy i o uszy mi się obiło coś, mniejsza oto, najnieznośniejsza dla niéj figura, bo mi to sama oświadczyła, galicjanin typ nie pieczeniarza ale liziłapy pańskiego, Greifer.
— Jest tam...
— Był przynajmniéj, rzekł hrabia, nie chciano go przyjmować.
— Wiesz że to mnie cieszy.. przecież to ten sam, który mnie ranił w pojedynku..
Hrabia nazwiska czy nie dosłyszał, czy zapomniał, dość że dopiero teraz się z niem opamiętał.
— Jakto? to ten sam!
— Niezawodnie, odparł Gabriel, a jeśli go tam nie dobrze przyjmują, to znak że może.. niedokończył i spytał: nie było o mnie rozmowy?
— Strzegłem się tego jak najpilniéj, odezwał się