Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No10 part2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sząc się, ale niech mi wolno będzie jako opiekunowi...
— A! to nic, to nic! szepnęła Elwira tylko smutna, żałobna, niespodziewana wiadomość.
Rzuciła okiem na hrabiego.
— Niech panowie zostaną, proszę, lżéj mi będzie, ja wrócę...
Zawahali się goście. Hrabia zrozumiał co mu czynić wypada.
— Niech pan dobrodziéj zostanie, ja.. muszę iść obcy byłbym zawsze natrętem...
— Hrabio, ale tak nie odjeżdżaj, proszę, zobaczymy się...
Ernest skłonił się i wyszedł co najprędzéj. Dziadunio został.. Elwira rzuciła się na kanapkę i płakać zaczęła...
— Moja droga, błagam, wytłomacz mi.. może potrafię pocieszyć, poradzić.
— Nie, kochany mój opiekunie, dla przekonania cię iż tajemnic nie mam, czytaj list. Intencja jego była niezawodnie złośliwa, łatwo mi się domyśleć kto go pisał.
— A! zawołała Sciańska przerywając Elwirze, więc o nim pani myśli, to być nie może.
— Tak jest, niechybnie rzekła Elwira. Ale cóż mnie obchodzi kto przyniósł wiadomość, zawsze ona dla mnie równie bolesna.
— A o kimże to w liście, mowa? spytał Szczęsny, bo ja choć opiekun o niczem nie wiedziałem.
— Nie było w tem żadnéj tajemnicy, spokojniéj poczęła Elwira, poznałam nieszczęśliwego tego, którego Greifer zabił.
— Ten co tu był wczoraj.
— Ten sam, kończyła Elwira, poznałam go w Krynicy, podobał się nie mnie ale wszystkim... Był to młody człowiek wykształcony, rozumny, miły, naturalny.. żal mi go tem więcéj iż miałam w nim przyjaciela...
Szczęsny milczał.. W istocie, rzekł zafrasowany, cóż tu począć wszystko jest w ręku Opatrzności, śmierć zabiera ofiary. Uspokój się, kochana Elwiro na to nie ma ratunku.. Takie są losy człowieka... Nie mniéj muszę dołożyć że kto ten list anonyme przysłał tak pospiesznie.. nie uczynił tego bez złego zamiaru i mam go za.. za łajdaka! Tak! powtórzył stary, mam go za łajdaka...
P. Sciańska poglądała na Elwirę i Szczęsnego... przysłuchując się ciekawie...
— Niech mu pan Bóg przebaczy, rzekła cicho płacząc Elwira... dla mnie to cios bolesny..
Dziadek przechadzał się po sali trzęsąc się z oburzenia..
— Gdybym wiedział kto to zrobił, na pewno, poszedłbym z dobrą trzciną wyłatać mu boki. I trzeba było żeby właśnie w tę godzinę wystąpił.. Co hrabia sobie pomyśli! Co on pomyśli.. Stary aż ręce łamał...
Hrabia napiwszy się czarnéj kawy w pierwszéj cukierni po drodze, zapalił cygaro i poszedł zamyślony na przechadzkę do Thiergartenu.
— Grzeczność niedozwala wyjechać nie pożegnawszy się z tą biedną panienką, mówił do siebie, ale nie mniéj nie mam już tu co robić. Jeśli się nie mylę, a mylić się nie mogę, Pilawski by próżno się łudził.. musiał wziąć grzeczność za uczucie, boć panna miała kogoś innego w sercu.. Intrygi jakieś, ten galicjanin nieznośny.. pełno jakichś tajemnic, dom nadto