Przejdź do zawartości

Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No10 part1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gdy przeszli do sali jadalnéj, hrabia był już tak przyswojony, że zapomniał zupełnie iż przyjechał dla Gabriela i bawił się, a patrzał w oczy Elwiry na swój własny rachunek. Powiedział sobie nawet parę razy opamiętawszy się na chwilę, że panna była niebezpieczna i że podobnych misji badawczych dla przyjaciół podejmować się nie godzi. Przyszła na myśl bajka Krasickiego i różne inne w świecie słyszane przygody... Nie postrzegł w Elwirze najmniejszéj zalotności, ale ten jéj brak właśnie był najniebezpieczniejszy, drażnił. Obiad rozpoczął się przy najlepszym humorze wszystkich... i już doszedł do połowy, gdy w chwili oczekiwania na półmisek lokaj wszedł ze srebrną tacką i listem na niéj, na którego kopercie stało pilno.
Elwira mało odbierająca korespondencji niezmiernie się zdziwiła, pochwyciła kopertę i nim ją rozpieczętowała zapytała, kto przyniósł i czy na odpowiedź czeka. Służący objaśnił że oddawcą był Dienstmann, który natychmiast odszedł. Parę razy list obróciwszy w ręku, jakby coś przeczuwała.. zdawała się wahać czy go otworzyć.
— Któż widział listy przynosić przy obiedzie odezwała się, a jeszcze taki jakiś podejrzany. i
Namyśliła się i rzuciła go nie otwierające na tackę.
— Połóż go na stoliku, przeczytam potem.
Dziadunio i hrabia zaczęli prosić, aby nie robiła ceremonji, bo może być co pilnego.
— Ale bo pilnego tak być może? doprawdy, nie rozumiem.. obojętnie obracając go znowu w ręku rzekła Elwira..
Nikt uwagi nie zwracał na panią Sciańskę, która od przyniesienia tego listu, pobladła, spuściła oczy na talerz i widocznie była pomięszaną. Domyśliła się znać zkąd mógł pochodzić, a nawet że nic dobrego nie zawierał.
Opatrzywszy list, pieczątkę, przypatrzywszy się pismu Elwira rozerwała kopertę, poczęła czytać, Szczęsny spostrzegł że bladnieje, wyciągnęła rękę słabym głosem wołając, wody! wody, i w chwili gdy Sciańska zerwała się z krzesła biegnąc ku niéj, hrabia widząc ją mdlejącą podtrzymać musiał, ażeby nie upadła.
— To infamja jakaś, to anonym! krzyknął oburzony Szczęsny, którego oko padło na rzuconą na posadzkę kartkę...
Kilka kropel wody, uczucie samo iż ta scena miała za świadków obcych, że oni ją niewiedzieć jak tłumaczyć mogli, otrzeźwiły wprędce Elwirę. Powiodła oczyma osłupiałemi i potok łez popłynął. Przepraszam! przepraszam!... rzekła cichym głosem, coś tak niezwyczajnego.. muszę wyjść, aby oprzytomnieć, ja wnet powracam...
— My idziemy! zawołał Szczęsny i hrabia podno-