Przejdź do zawartości

Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No50 part5.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Hrabina się zamyśliła.. wśród kontredansa dała znak Pilawskiemu ażeby się zbliżył.
— Piękny to z pana towarzysz na tem wygnaniu, odezwała się — bez pozwolenia, bez pytania, bez opowiedzi, wyruszasz sobie cichaczem...
— Ktoż to pani hrabinie powiedział?
— Skarżył mi się Albert na pański despotyzm, jeszcze i jego chcesz ztąd wyciągnąć.
— Sam mi się ofiarował...
— A pan chcesz koniecznie jechać?
Pastanowiłem sobie zwiedzić Pieniny i Tatry. Wszyscy jedziem do Szwajcarji, wszyscy dobijamy się na Montblanc, a choćby na Flegière, kto się wyżéj boi.. trzebaż poznać Karpaty także. Tyle mówią o ich piękności.
— Hrabina ruszyła ramionami.
— Pomówimy o tem jutro.. Długo to czasu zabierze?
— Sądzę że nie więcéj nad dni dziesięć.
Figura w kontredansie nie dozwoliła dalszéj rozmowy. Nazajutrz Pilawski już był upakowany do drogi, konie najęte.. Albert jeszcze się wahał. Zeszli się na herbacie u hrabiny, która przyjęła Pilawskiego jakoś nienaturalnie poważna i zamyślona.
— A cóż, jedziesz? spytała Alberta.
— Doprawdy, nie wiem — odparł praktyczny młodzieniec, z jednéj strony należałoby, z drugiéj okrutnie mi się nie chce.. Wcale co innego jest zwiedzać góry szwajcarskie, tyrolskie, Alpy i Apeniny.. Wszędzie są porządne hotele, jadło, przewodnicy.. a chociaż o Tatrach wiadomości zbyt szczegółowych nie mam, dodał, mogę zaręczyć za to, że o chlebie razowym i mleku lub serwatce podróż odbywać potrzeba..
— I to się nazywa młodym!! zawołała hrabina wstając żywo — lękać się o materac wygodny i sztukamięsa a nie chcieć widzieć nic.. nie zapalić się...,
— Za pozwoleniem — przepraszam — rzekł Albert, ja się nigdy nie zapalam, masz tego pani najlepszy dowód, gdym się od jéj pięknych oczów niepotrafił rozpłomienić.
— Komplementem mnie nie zbędziesz — ofuknęła hrabina.. i podstąpiła do Pilawskiego..
— Panie Gabrielu weźmiesz nas pan z panną Salomeą do Tatrów?
Pilawski osłupiał. Jeżeli pani każe — przebąknął zmięszany — lecz dla pań to w istocie droga może być nie nazbyt przyjemna, a bardzo niewygodna.
— A! toż przecie raz w życiu i niewygody potrzeba sprobować — odezwała się hrabina..
— Jeśli hrabina jedzie to.... i ja, rzekl Albert.
— Kiedy ruszamy? jutro?
— Jam się wybierał jutro.
— Służę panom — dokończyła hrabina — podając rękę Pilawskiemu — jedziemy. Gdzie dojdzie mój powóz i konie, mamy je.. gdzie nie można powozem, dojedziemy na góralskich wózkach, gdzie one nie chodzą, pójdziemy piechotą..
Albert ramionami ruszył.
— Byle się to nie skończyło na zapaleniu płuc lub febrze — rzekł poważnie.
— Więc zostań i obwiń się w bawełnę — zaśmiała się hrabina — my jedziemy.
Stojący bliżéj dosłyszeli nie chcąc uszom swym wierzyć, że hrabina wybierała się od trzeciego pikniku, od towarzystwa całego otaczającego czcią i hołdami, na tatrzańskie łomy.. i to tak nagle, tak niespodzianie, tak prawie nieprzyzwoicie w towarzystwie czyjem... pana Pilawskiego.. Wszyscy otoczyli kołem panią Emilję, a szczególnie gospodarze pikniku dla których strata hrabinéj groziła że się ów