Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No49 part9.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Piknik sam z siebie był bardzo świetnym, ale miał i tę dobrą stronę, że nimby się na drugi zdobyto, obfitéj dostarczył treści do rozmów, opowiadań i domysłów. Pomimo zajęcia tańcami uważali wszyscy bardzo dobrze, długą i ożywioną rozmowę między hrabiną a panem Pilawskim. Postrzeżono iż Pilawski po niéj wysunął się wcześnie, a hrabina nagle jakoś rzuciła się do tańca, choć zrazu oświadczyła iż tańcować wcale nie będzie. Pilniejsi badacze humorów, meteorologowie dusz ludzkich, zauważali nazajutrz mimo wesołéj zabawy, chmurkę niezwyczajną na czole hrabiny, która uparcie powiększała się do wieczora, nie znikła nazajutrz i pozostała, zagrażając jakąś na tem niebie pogodnem dotąd nadzwyczajną zmianę. Grejfer badał jakie będzie zachowanie się Pilawskiego, ale w nim najmniejszéj nie znalazł jawnéj różnicy.
Dobrych dni kilka zeszło na przygotowaniach do drugiego wydania pikniku, które miało być powiększone i poprawne przez autorów. Wodę wypijano ze źródła jak zwykle, deszcz przekrapiał codzień, zabłacano się na nigdy prawie nie wysychającym deptaku — rzeczy szły trybem powszednim, gdy około południa jednéj niedzieli, zameldował się hrabinie z uroczystą jakąś miną pan Karol Surwiński. Pani Emilja siedziała nad książką dosyć znudzona. Gdy wszedł, złożyła ją z rezygnacją, spodziewając się że gość będzie jeszcze od książki nudniejszym i zacznie od deszczu.
P. Karol siadł. Na twarzy jego malowało się trochę niecierpliwości, hamowanéj dla przyzwoitego znalezienia się. Zagaił pytając o zdrowie, doniósł że pani Jaworkowska cierpi na okrutną fluksję, że Ormowska pogniewała się na Lusię, za niezręczne znalezienie się na pikniku, że pani Domska znowu od dwóch dni nie wychodzi, że ks. biskup Łętowski — przyjechał itp.
— Ale ja czuję, że pan mi masz coś innego do powiedzenia, i wybierasz się.. zbyt długo... czytając przedmowę. Przystąp do rzeczy! zawołała przenikliwa hrabina.
— Jakże się pani mogła tego domyśleć? zapytał zdziwiony niezmiernie stary kawaler. Chyba już pani co wie? Ale zkąd! i jak? bo słowo honoru daję, jednéj pani Ormowskiéj....
— Nic nie wiem, baronowéj nie widziałam.. czytam z twarzy waszéj panie Karolu.
— Z mojéj twarzy? proszę! proszę! rzekł ramionami ruszając p. Karol, ale pani chyba jesteś jasnowidzącą!
— Trochę, czasem.... rozśmiała się pani Palczewska — ale mów i nie cedź.
Surwiński przybrał twarz uroczystą, zwolna założył prawą rękę za surdut, dobywając coś z kieszeni i począł obejrzawszy się.
— Nie lubię rzeczy robić przez połowę, rzekł, gdy postanowię co, dotrę zawsze do gruntu. Otóż w sprawie tajemniczego p.Pilawskiego, powiedziawszy sobie że napiszę do Warszawy, napisałem.