Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No49 part8.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

swobody ruchów, słowa, i broń któréj tamta użyć nie może.. Zobaczymy..
— Kochałeś się pan kiedy w życiu? zapytała nagle kończąc rozmowę.
— Ja? rzekł drgnąwszy mimowolnie Gabrjel — o! pani to pytanie, które tylko spowiednikowi zadać wolno i na które się nawet spowiednikowi odpowiada czasem nie zupełnie szczerze. Któż się nie kochał? Ja w Wenerze z Milo, w Madonnach Rafaela, w Mignon Goethego, w Beatrysie Dantejskiéj.
— No — i w garderobianie mamy? przerwała śmiejąc się hrabina..
— Nie!
— To w kuzynce?
— Nie, bom nigdy jéj nie miał..
— A w kimże?
— Jeśli potrzeba gorączki i nadziei ażeby scharakteryzować to uczucie, nie kochałem się nigdy — marzyłem na różne temata.. i to była moja miłość.
— Artysty — a jako człowiek, miałeś pan choć namiętności? To pytanie było już tak dziwnie zuchwałe, że Gabrjel zdrętwiał i zamilkł. — Hrabina ramionami ruszyła.
— Widzę żeś się pan przeląkł. Prawda, aleś może nie zrozumiał mnie. Jesteś tak zimnym doprawdy, że go zaczynam posądzać o komedją chłodu.. Umyślniem tu żarzący węgiel rzuciła na lód.. cóż pan na to?
— Będę otwartym, rzekł Gabrjel.. od namiętności broniły mnie uczucia. Marzyłem i nie miałem czasu szaleć.
— A marzenie nigdy nie przeszło w szaleństwo, ani uczucie w namiętność?
— Dotąd — nie, odparł Pilawski. Wynikło to po części zapewne z mego — tu się zająknął — z mego trochę excentrycznego położenia towarzyskiego, iż do życia nie jestem śmiały... patrzę, uczę się go — wystąpić nie mam ochoty.
Z niezmierną ciekawością kończyk téj nici Ariadny pochwyciła pani Palczewska.
— Wspomniałeś pan o nieco ekscentrycznem położeniu swojem, czy godzi się pytać o bliższe objaśnienie téj zagadki? — podniosła oczy hrabina i zobaczyła Gabrjela bladym jak ściana, drżącym, zmięszanym, w postaci winowajcy którego na ścięcie prowadzą. Uderzył ją ten zbolały wyraz twarzy, te usta na pół otwarte z których słowo się dobyć nie mogło..
— Co panu jest? zawołała przestraszona..
— Mnie? — nic — gorąco w sali — cicho odezwał się Gabrjel, przepraszam panią hrabinę.. zupełnie nic! to już przechodzi.. ale niech mi wolno będzie na zadane pytanie nie odpowiedzieć..
Na tem skończyła się rozmowa.. Hrabina spuściła głowę, zamyśliła się — zrozumiała, iż w życiu tego człowieka było w istocie coś czego zdradzić nie chciał, wyznać nie miał siły, ale cóż to być mogło? Zbrodnia? ohydne wspomnienie..? wina rodziców? Nie mogła w mętnych przypuszczeniach wpaść na żadną myśl jaśniejszą.. Tymczasem piknik coraz się ożywiając, rozpasując, można powiedzieć szałem ogarniał tancerzy.. Pani Palczewska jakby z rozpaczy rzuciła się w wir taneczny z całą gorączką sobie właściwą.. Obejrzała się nie rychło, szukając oczyma Pilawskiego. Nie było go, usłużny kuzyn doniósł, iż mu duszne zaszkodziło powietrze i poszedł do domu. W istocie Gabrjel chodził po samotnéj uliczce około źródła zamyślony, smutny, z zarzuconemi w tył rękami.. marzenia tłumem zwijały mu się po bolącéj głowie... i wzdychał. Miał lat dwadzieścia kilka!!