Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No48 part9.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

obu ich mający przymioty i wady, człowiek rzeczywiście zręczny i praktyczny, mimo niepospolitego talentu jaki przy téj okoliczności rozwinął, mimo zabiegów, rzucanych zręcznie pytań.. śledzenia, podchwytywania, wyciągania, nie wydobył z bardzo spokojnego Pilawskiego ani słowa więcéj, nad to co mu pierwszego wieczoru powiedział. Zdawało się nawet, iż Gabrjel mimo niezmiernéj zręczności dawnego kolegi, miał się na ostrożności w odpowiedziach i jakby nieco urażony tą natarczywością zbywał go coraz zimniéj. Przyszło nawet do tego, że w ostatku odezwał się. Ależ mój drogi, jaki z ciebie inkwizytor nieznośny, — chcesz chyba, żebym ci mój charakter tabularny, książki, metrykę i legitymację sprowadził z Warszawy... Jeśli na teraz jest to potrzebnem w Krynicy, aby być przypuszczonym do towarzystwa.. przyznam ci się że wolałbym wyrzec się go, niż uledz takiemu despotyzmowi.
Albert począł się tłomaczyć, przepraszać i w śmiech to obrócił — trzeciego dnia zdał sprawę kuzynce..
— Przy największéj pobłażliwości mojéj, dla twéj kieszeni, uśmiechając się zawołała pani Emilja, nie będę taić przed tobą, żeś w mojem przekonaniu na głowę pobity i że przegrałeś zakład.. najzupełniéj. Ja pierwszego wieczoru tyle wiedziałam co ty... Cóż wiesz? coś się dowiedział? nic. Jakże, proszę cię, chodzisz do niego, przeglądasz na stoliku.. widzisz papiery, nigdzie ani herbu, ani koperty, ani denunciującego świstka nie znalazłeś? Pozwól sobie powiedzieć żeś się do funkcji, jaką ci powierzyć raczyłam, wcale nie zdał i — urządzisz nam podwieczorek w Warszawskim hotelu..
Wyrokowi temu przytomnym był pan Karol Surwiński, który wścibił się gdy mógł — wszędzie. Hrabina zresztą nie czyniła tajemnicy z całéj sprawy.. Stary kawaler ucieszony był niewymownie iż go nie ubieżono.
— Niech pani hrabina będzie pewna... że ja mam słuszność.. nie wiem wprawdzie nic — ale węch!! Węchu mi nikt nie zaprzeczy.. To jest incognito, wielka figura.. Z powodów familijnych no.. nie wiem jak i co, ale to potomek wielkiego rodu.. Niech pani dobrodziejka przypatrzy się jego nosowi. Co za nos! Takiego nosa nie ma nikt prócz uprzywilejowanych rodzin.. Nasze nosy to są kartofle, proszę pani, to są guzy, to są naroście.. Niech pani zobaczy jaki to nos szlachetny.. jakie nozdrzów rozdarcie.. jaki garb wspaniały, jakie linje i proporcje..
Hrabina padła na kanapę śmiejąc się do rozpuku tak ją ten nos ucieszył. Baronowa Ormowska chciała za tę mowę o nosie pocałować Surwińskiego, od czego się skromnie wymówił. Lusia i Musia wybiegły do drugiego pokoju, tak się zanosiły. Surwiński który powodu do śmiechu nie widział, był nieco dotknięty tem, że co on z największą serją wyrzekł, wzięto płocho i wyszydzono.
— Ależ, panie Surwiński — począł Albert, całe życie człowiek incognito chodzić nie może. Znałem go w uniwersytecie Pilawskim.
— No, to co? podchwycił Surwiński — to co? właśnie potomkowie wielkich rodzin zrzucają ten ciężar idąc na uniwersytet, to imię, któreby odstręczało od nich i utrudniało stosunki. Możeż być co logiczniejszego? To wiem z pewnością że książe.. jakże się nazywał.. zapomniałem ale mniejsza o to — dzieci wyprawiając do Bonn, tytułu im zakazał używać i prostemi baronami ich kreował na czas edukacji... Mógł więc i ten nasz.. nieznajomy być w uniwersytecie Pilawskim. C’est un nom de guerre.. ale to nie jest jakiś tam Pilawski.