Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No48 part5.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

świateł, i w dwóch Aksakowicza paliło się przy skromnym wiściku. Tu od przybycia hrabinéj znacznie mniéj osób się schodziło, nad czem gospodarz ubolewał..
Wszyscy młodsi mężczyzni byli na służbie u hrabiny. W salonie znaleźli prawie ścisk. Gospodyni nie wystrojona bo u wód nikt się nie stroi — ale bardzo starannie ubrana stała w pośrodku i świeciła jak gwiazda wieczorna oczyma i twarzyczką.
— Przyprowadzam — dezertera.. rzekł Grejfer..
— Cóż pan możesz wieczorami sam jeden robić w domu? zapytała hrabina — to nie do pojęcia..
— Wydam z sekretu! począł się smiać pan Stanisław — wydam... uczy się — anatomji!
— Anatomji! o zgrozo! zawołała hrabina — jak to? czy pan jesteś doktorem!
— Niech mnie Bóg broni! rzekł Pilawski.
— A do czegóż panu anatomja — oburzyła się Palczewska.. to okropna rzecz, będzie mi się zdawało teraz, że pan oczyma mnie krajesz, i... a! fe! fe!
Niedokończywszy odwróciła się żywo, chwyciła za rękę stojącego za nią i dotąd niewidzialnego młodego mężczyznę, i zlekka go popchnęła ku Pilawskiemu.
Ten spojrzał nań, zbladł nieco z razu...i żywo podając dłoń usmiechniętemu gościowi, zawołał: Albert ty tutaj?
— Jak widzisz!
— A! to istotnie niespodzianka — nie widzieliśmy się od — uniwersytetu.
— Bo nie ma jak jeździć do wód — krajowych — rozśmiała się hrabina, zawsze się ktoś swój, stary znajomy.. zapomniany przyjaciel, krewny.. swat lub kum znajdzie. Sądzcież panowie — a my wam do wynurzeń po tylu latach niewidzenia przeszkadzać nie będziemy. Cela vous est du.
Dwaj koledzy ujęli się za ręce.
— Kiedyś ty przyjechał? zapytał Gabrjel.
— Przed godziną — rzekł Albert. Hrabina jest moją daleką krewną, otrząsłszy się z kurzu przybiegłem do niéj bom wiedział, że u pani Emilji wszystkich od razu gości krynickich znajdę.
Spojrzeli sobie w oczy. Albert, obywatel z księztwa Poznańskiego, rodzinę mający w Galicji, wsród rodowitych mieszkańców tego kraju, odznaczał się typem zupełnie różnym, można powiedzieć arystokratyczniejszym gustem, ale daleko skromniejszym.. Ubiór, postawa, obejście było pańskie, ale nie występujące nie popisujące się sobą. Małego wzrostu krępy, z głową okrytą włosami kędzierzawemi rozwichrzonemi do góry, wyglądał trochę dziwnie, ale dziarsko i krzepko. Oczki czarne, twarz okrągła, wąsik zakręcony do góry, szyja wyciągnięta czyniła go wraz z czubem nieco wyższym niż był w istocie, nie mówiąc o tem, że buty nosił na bardzo wysokich korkach. W uniwersytecie był to uczeń dobry, pilny, nieco zawadyjaka, pojętny ale nie przywiązujący do nauki innego znaczenia nad praktyczną jéj wartość. Uczył się wybornie, bawił gorączkowo ale w gorączce téj zawsze była miara i przytomność. Dla umiejętności się nie rozpalał, w zabawie nie tracił głowy, długów nie miał — żył ze wszystkiemi kolegami dobrze, lecz więcéj niż z niemi obcował z wyższem towarzystwem, do którego miał pociąg niezmierny. Z Gabrjelem znali się dosyć, spotykali często, sympatyzowali nawet, przyjaźń ta młoda jednakże nie przeszła po za rozmiary zwykłéj akademiekiéj, nie zwierzali się sobie nigdy i teraz, gdy hrabina dowiedziawszy się iż Albert zna Pilawskiego, poczęła go badać o niego. Kuzynek nie umiał jéj o nim nic nad to powiedzieć, iż razem byli w Berlinie lat kilka, że Pilawski miał zamożnych rodziców i był chłopcem bardzo statecznym. Ale kto