Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No48 part3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pierwszych kilku słów przekonała się, że miał nie sam polor tylko, okrywający najczęściéj ubóstwo ducha, ale gruntowną naukę i umysł pracą otwarty. Z nim zrozumieć się jéj było łatwo, posprzeczać nawet miło, gdyż stali na równi i spór prowadził do jakiegoś wyjaśnienia, gdy z innemi był on daremną szermierką, jakby dwóch osób mówiących językami różnemi. Oprócz tego węzła duchowego, łączyła ich ta sympatja niewytłomaczona, która od pierwszego wejrzenia stanowi o całych przyszłych stosunkach. Postać człowieka jest zawsze wyrazem charakteru: napróżno by temu zaprzeczać.. wyrozumować trudno co ją czyni przyciągającą lub wstrętliwą — ale wrażeniu oprzeć się niepodobna. Elwirze podobał się pan Gabrjeł, panu Gabrjelowi piękną, wspaniałą — uroczą wydała się Elwira.. Matka, która to wszystko odgadła czekała, aby córka pierwsza poczęła mówić o nim, zlękła się gdy postrzegła, iż Elwira zdawała się unikać wspomnienia i wzmianki o nim. Należało więc matce pierwszéj badać córkę i ostrożnie dotknąć pulsów serdecznych. Dnia tego właśnie, niespokojnie jakoś chodziła panna Elwira po pokoju, przysłuchując się każdym krokom dającym się słyszeć w korytarzu, ale nie doczekała spodziewanego gościa po obiedzie, który nie ośmielił się po przechadzce jeszcze narzucać z odwiedzinami. Wieczorem, gdy i pani Jaworkowska nie nadeszła także, a obie panie zostały sam na sam, matka przysunęła się do Elwiry siedzącéj w swym pokoiku na kanapie, ujęła ją za rękę i odezwała po cichu.
— Cóż ci to? zamyślona jakaś jesteś? nie boli cię głowa?
— A! nie — nie! nic mi nie jest trochę brak muzyki, moich książek i wazoników.. odrobinkę się nudzę, bo nie mam czem zająć..
— Jest to ofiara dla mnie — moja Elwirko, gdyby można fortepian dostać...
— A! nie — i nie warto nawet.. na krótki czas... zresztą czy się godzi tak pieścić..
— Dziś moje dziecko w złym humorze, rozśmiała się Domska, może i to spowodowało, że ci rozmowy poobiednéj z panem Gabrjelem zabrakło?
Popatrzyła na córkę, która spuściła oczy.
— Przyznaj mi się że ci się podobał..
— Jak każdy przyzwoity młody człowiek..
— Troszkę więéj?
— Trochę może, ale nie bardzo.
— Otóż gdy jest już trochę, Elwirko, trzeba myśleć ażeby to nie rosło, bo z téj odrobiny zwykle rodzi się nawyknienie, potrzeba serca — i cierpienie najczęściéj.
— A! niechże się mama nie lęka — uśmiechając się dodała Elwira — jestem ostrzeżoną — ostrożną i wcale téj odrobince dać rosnąć nie myślę.
— W każdym innym razie... powiedziałabym owszem, poznajmy go bliżéj — któż wie, może to ten przeznaczony, którego los wykołysał dla ciebie.. Ale tak jak my dziś tu jesteśmy... bliższe stosunki do niczego nie prowadzą.
— O! ja to rozumiem doskonale — odezwała się Elwira, pan Pilawski zdaje się ze wszystkiego, należeć do tego świata, z którego my wyszłyśmy, a który dziś dla nas jest zaparty. Bierze nas za to czem nie jesteśmy, a na złudzeniu budować przyszłości nie można.
— Jest to właśnie o czem ja cię przestrzedz chciałam, odezwała się Domska — jedno z dwojga