Przejdź do zawartości

Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No47 part3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

je życie surowe. Umiałam muzykę, ale wobec prawdziwych muzyków okazywało się, żem tylko trochę grać umiała.. toż samo było z innemi przedmiotami, których potrzebowałabym się była uczyć wprzódy sama, niżelibym je innym mogła wykładać. Nie mając z resztą stosunków, nie mogłam znaleść dla sebie umieszczenia. Oprócz tego karmiłam sama dziecię, które nieustannego potrzebowało dozoru, bo było wątłe i delikatne.. Służąca osobna do Elwirki nadtoby mnie kosztowała, czyż zresztą ukochane dziecię na płatne sługi ręce powierzyć można? Rozpacz mnie ogarniała.
Lecz w życiu ludzkiem, gdy komu przeznaczonym jest przez Opatrzność ratunek, przychodzi najczęściéj niespodziany, przez ręce od których go się nie wygląda, w chwili gdy wszelka nadzieja stracona. Stało się tak ze mną.. Stara sługa mojéj matki, która mnie nosiła na rękach, a teraz wyszedłszy za mąż mieszkała w Berlinie, któréj mąż był portjerem hotelu, wypadkiem spotkała się ze mną na ulicy, gdym sama szła po lepsze mleko dla dziecka, bo mi pokarmu braknąć zaczynało i ten przy zmartwieniu i łzach, widocznie szkodził Elwirce.. Ja o niéj... ona nie wiedziała o mnie, ani nawet o ostatniem nieszczęściu, przeraziła się, rozpłakała dowiadując o wszystkiem..
Poczciwa kobieta poszła ze mną i do mnie, przesiedziałyśmy cały dzień z sobą.. Chciała mi coś poradzić, w czemś dopomódz.. nie umiała.. Poszła z mężem naradzić się, wróciła nazajutrz, przyniosła projektów mnóstwo.. Niestety! wszystkie one były dla mnie niedostępne. Lecz największem dobrodziejstwem było to, żem choć serce litościwe choć przyjaciółkę znalazła. Nie byłam samą.
Jednego ranka siedziałyśmy tak u kolebki śpiącéj dzieciny.. Staréj mojéj Anusi nieustannie coś przychodziło do głowy co mnie wyratować było powinno... Tego dnia odezwała się wreszcie — widzi pani.. w takim dopuście bożym żadnéj poczciwéj pracy wstydzić się nie ma czego..
— Ja też się nie powstydzę pracować, ale z czemże, z igłą?
— Ale, gdzie tam, odparła Anna — najlepsza szwaczka to nie zarobi więcéj na żaden sposób, nad dwa złote na dzień. Roboty dla domów nie znajdzie, a kupcy tanio płacą, bo na biednym człowieku najwięcéj zarabiają — ale ja mam myśl, dodała — bardzo dobrą myśl, i taką, że byłby z niéj pożytek, tylko (nazywała mnie po staremu) Zuzia się na to nie zgodzi — bo Zuzia córka obywatelska..
Po najuroczystszych zapewnieniach, że się ani obrażę ani sprzeciwiać nie będę — wyznała mi Anna, iż z porady męża i znajomych chciała mnie namówić na założenie magazynu mód i ubiorów. Zaręczała, że nawet ryzykując kapitalik mój, mogłam być pewną iż by się to sowicie opłaciło — proszą pani, dodała — cóżby już lepiéj pani mogła i umiała nad to? Nawykłyście się stroić, ubierać, macie gust, znacie się na tych rzeczach.. toć przecie lepiéj to potraficie jak jaka madam’a francuzka.. Zresztą ja powiem Zuzi, na to niepotrzeba wiele, ja mówiłam z mężem.. niech pani da połowę, my dostarczym pół kapitału.. a jeśli się pani wstydzi, niech magazyn będzie pod firmą moją.
W chwili gdy pani Domska tych wyrazów domawiała, Jaworkowska, która słuchała z niezmiernem zajęciem, załamała ręce tragicznie. Jakto? zawoła-