Przejdź do zawartości

Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No46 part7.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie podobał. Na ówczas nie miałam go do czego przyrównać i nie rozumiałam téj postaci, jakiéj podobnych nie widywałam na wsi, dziś mogę powiedzieć, iż to był typ bankiera... spekulanta... jednem słowem miejskiego dorobkowicza. Wiejski jak wiesz, wygląda wcale inaczéj. Miałam urazę do niego nie za siebie — ale za ojca, którego nawykłam widzieć szanowanym powszechnie. Radca postępował sobie z nim z poufałością jakąś oburzającą. Ojciec to znosił łagodnie i uśmiechał się biedny... Obiad tak przeszedł dla mnie dosyć prędko, a gdyśmy na czarną kawę powrócili do salonu — syn był już jakby dawnym dobrym znajomym. Podobał mi się — miał w sobie coś łagodnego, dobrego, coś ludzkiego, co serca zyskuje... Ponieważ mówiliśmy o kwiatkach, wyprowadziłam go na ganek, aby mu moje pokazać, widziałam jak za nami szły oczy zagniewane ojca — śmiałam się z tego w duszy. Było to bodźcem bym syna jeszcze bardziéj starała się przyciągnąć. Miałam w tym względzie instrukcję ojca wyraźną i tem śmieléj postępowałam sobie.. Po kawie ojciec mi szepnął nieznacznie, abym odeszła i nie przeszkadzała im w interesie aż do herbaty — byłam posłuszną.. Z daleka tylko słyszałam, że ciągle bardzo żywo rozmawiano, a głos samego Radcy chwilami dziwnie nieprzyzwoicie wybuchał.
Człowiek ten mi się wydał nieznośny, odrażający — musiałam i ja na nim toż samo uczynić wrażenie. Gdym przyszła na herbatę, dopiero ukazanie się moje przerwało niezmiernie głośną perorę jakąś pana Radcy, który leżąc raczéj, niż siedząc w krzesełku, dowodził coś bardzo głośno. Zobaczywszy mnie umilkł. Ja nie zważałam na niego... przyszedł do mnie syn... zaczęliśmy rozmowę przy stoliku... Mogłabym ci ją dziś powtórzyć jeszcze tak mocno utkwiła mi w pamięci.. Dzień to był, chociażem się tego nie domyślała — stanowiący o losie moim.
Pani Domska mówiąc to westchnęła — Ale któż się kiedy domyśla spotykając po raz pierwszy w życiu obojętnych ludzi, że oni kiedyś w losach jego stanowczą mają odegrać rolę. Mówią o przeczuciach... jam ich nie doświadczyła. Byłam najpewniejszą, że tych gości widzę raz pierwszy a da Bóg i ostatni. Po herbacie do któréj mnóstwo różnych przypraw potrzebował nieznośny pan Radca, rozsiadłszy się u stołu jakby w domu, i przyrządzając sobie ten napój do smaku... wyszli oni z ojcem na cygaro do przyległego pokoju, a syn ze mną pozostał. Aż do wieczerzy rozmawialiśmy znowu z sobą i czas mi się nie wydał zbyt długim — pan August przyznał się przedemną, że interesów nie lubi, że kocha literaturę, sztukę, że radby podróżować, ale go ojciec zaprzęga do pieniężnych różnych zajęć i spraw, nieznośnych dla niego. Niech pani tylko nie sądzi, dodał, że jestem próżniak, że radbym się bawić — nie; to co dla ludzi zowie się zabawą mnie jest nie pożądliwem. Lubię małe kółko wykształconych osób, cichą rozmowę, muzykę poważną i uroczystą, naturę, kwiaty...... dom...... wieś.... a! i bardzo — podróże... Tak mi się spowiadał śmiejąc, a ja przyznałam mu, że prawie bym na te same życia warunki zgodzić się mogła... Wieczerza była podobną do obiadu, z tą różnicą żeśmy przy niéj poufalsi z nim byli i lepiéj znajomi, i że ja instynktowo unikałam jakoś, aby się bardzo panu ojcu nie narażać... Pomimo że ojciec zapowiadał pobyt dłuższy, wyjechali nazajutrz raniuteńko, bez pożegnania... Wypytywałam potem o nich i dowiedziałam się, że pan Radca mieszkał w Berlinie, że prowadził jakieś wielkie interesa i handlował dobrami, że syn skończył tam uniwersytet, że byli ludzie bardzo majętni... i nic więcéj. Nie śmiałam badać ojca jaki rodzaj interesu miał lub mógł mieć