Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No46 part5.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i obywatela całą gębą, ze wszystkiemi wadami i przymiotami tradycjonalnego obywatelstwa wiejskiego. Pan Jaworkowski dozwalał jéj pieścić się i grymasić, kochał bardzo żonę i był najprzykładniejszym z mężów. A że oboje byli bardzo majętni i majątek przyrastał, życie więc nie miało żadnych innych wypadków nad fluksje, bóle głowy, migreny i reumatyzmy. Te ostatnie były udziałem samego czcigodnego Jaworkowskiego. Wiedli życie prawidłowe i prozaiczne — regularne, nudne i szczęśliwe. Z pierwszych zapytań rzuconych pani Domskiéj, Marja przekonała się, że los jéj wcale był odmiennym. Nie chciała nawet biedna owa dawna Znzia, a dzisiejsza pani Zuzanna, opowiadać o tém obszerniéj przy córce, łzy zakręciły się jéj w oczach — szepnęła tylko — późniéj...
Jakoż gdy wieczorem dzieci wybiegawszy się spać poszły, a Elwira z książką została w swoim pokoju, pani Domska poszła do mieszkania przyjaciołki na poufną rozmowę. Znalazła ją już w łożku... otoczoną flaszkami i materacykami, które na wszelki wypadek, zawsze jéj towarzyszyły.
— Moja Zuzin — zawołała Jaworkowska — daję ci słowo, że i nie chcę i nie mogę spać się kłaść tak prędko, zrobisz mi więc prawdziwą łaskę, jeśli usiądziesz przy mojem łóżku i rozpowiesz mi o swojem życiu i o sobie. — Jestem tem bardziéj ciekawa, że przy córce mówić nie chciałaś, że musiałaś wycierpieć wiele... żeś owdowiała... że się domyślam z saméj smutnéj twarzy twojéj jakiejś tragedji.
— Przynajmniéj dramatu — moja droga, cicho westchnęła Domska — nie zbywało na niem w życiu mojem... dla ciebie nie chcę mieć tajemnic... Opowiem ci wszystko. Boję się tylko jadnéj rzeczy.. Każdy ból z którego się... człowiek długo wyspowiadać nie mógł — wybucha późniéj gwałtownie przy pierwszéj zręczności — gdy się rozgadam, rozpłaczę — nie będzie końca...
— Ale mów, mów, choćby całą noc, przesiedzę, przesłucham — odezwała się Marja — jutro wody nie piję... zasnę dłużéj... Bądź pewna, że mnie to nie zaszkodzi... Wyszłaś starszą odemnie z pensji... i cóż —? zaraz cię za mąż wydali?
— Posłuchaj, westchnęła Domska — w tamtych latach, gdyśmy się z sobą znały, młodość tak starczyła za wszystko, żeśmy się jedna drugiéj, ani spytały w jakiem położeniu rodzina... Nic prawie nie wiesz o mojéj, prócz że byłam jedynaczką, aż do mojego wyjścia z pensyi myślałam żeśmy bogaci... Matka moja nie żyła od lat kilku, ojciec który mnie kochał jak mógł i umiał — starał się aby mi na niczem nie zbywało... W domu było dostatnio i na wielkiéj stopie, życie wesołe i gwarne a gości pełno... Dwie piękne wioski, pałacyk z parkiem, liczna służba — liberje, konie, ekwipaże — wszystko to złudzić mogło starszą i doświadczeńszą nademnie istotę swym blaskiem i zapowiadać jéj życie w przyszłości dostatnie, bez troski, w kole ludzi do których się nawykło. Nie mogłam się naówczas ani domyślać, że majętność była ogromnie zadłużoną, i że ojciec brnął coraz bardziéj nieopatrznością swą w nowe długi, że ruina groziła co chwila... Oszukiwali go oficjaliści, przyjaciele... spikały się losy... Zdziwiłam się mocno gdy raz ostatni powróciwszy z pensji — zastałam ojca smutniejszego, osamotnionego, chorego... Nazajutrz i dni następnych, goście których u nas tak wielu bywało zawsze, nieukazali się. We dworze posępne twarze, żydków ciągle pełno, narady z prawnikami i ciche jakieś i gorączkowe rozmowy. Nieśmiałam pytać ojca... przyjechałam z pełną głową i sercem marzeń o przyszłém gospodarstwie, o ogrodzie, zabawach przejażdżkach — a jak zwykle, zastałam w domu najniespodziań-