Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No45 part5.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Hrabina się rozśmiała.
Nie masz słuszności, bo jabym ci po wsiach pokazała takie rączki i nóżki wypukłe...
— Po wsiach... potrząsł głową p. Karol — proszę pani.. ale tego jakoś mi mówić nie wypada..
— Ja się domyślę.. dokończyła pani Palczewska daj już pokój, nie ma istoty upartszéj nad doktrynera i teoretyka..
Pan Karol zamilkł. Goście się też schodzić zaczęli. Piękna gosposia zabawiała ich, witała, śmiała się, a że Pilawski był na stole zagadywała niemal każdego o tego nieznajomego. Ruszali ramionami, nikt tak dalece nic odpowiedzieć nie umiał.
— No — a ja do trzeciego dnia! zawołała — poznam, wyspowiadam i co chcę wiedzieć będę. Wy bo nic nie umiecie, i niczego nie jesteście ciekawi, a wiedzcie panowie, że kto nie umie być ciekawym ten szczęśliwym być nie może. Ciekawość jest pierwszym stopniem do szczęścia, nie do piekła... Kto nie ciekawy, żyć nie wart...
Rozmowa ożywiona wielce ciągnęła się wieczór cały.. Gdy nareszcie goście rozchodzić się zaczęli; a hrabina poszła się rozbierać znużona, aby co prędzéj paść na łóżko; wiedziała już o Krynicy więcéj, niż ci co w niéj byli od paru tygodni..


Nazajutrz w bardzo miluchnym i świeżym stroju porannym, z nieodstępną swą milczącą towarzyszką panną Salomeą, hrabina wyszła do zdroju. Ranek był, jakby naumyślnie dla niéj piękny, ciepły, jasny, rezeda przed oknami doktora Zieleniewskiego rozlewała woń orzeźwiającą, muzyka grała drzemiąc jakąś skoczną polkę, w kaplicy dzwonek się odzywał na pierwszą mszę poranną — ze słońcem wracało na twarze jeśli nie wesele, (bo wypadki wojenne zasępiały czoła), to przynajmniéj jakaś do życia ochota. Wszyscy w wielkim komplecie stawili się wcześnie, jedni aby hrabinę zobaczyć zdaleka, drudzy aby się zbliżyć do niéj i przemówić. Otoczona ciągle trochę naprzykrzonym dworem, który się wprawdzie przemieniał, pani Palczewska nie zdawała się ani zmordowaną, ani zniecierpliwioną. Żywe jéj oczki szukały w przechodzących nieznajomych twarzy i postaci, ażeby się zaraz o nie dowiedzieć i zapamiętać. Pamięć miała tak szczęśliwą, że raz widzianą twarz wraz z nazwiskiem, wszystkiem co do niéj należało, choćby w lat kilka przypomniała jakby ją dopiero wczoraj pierwszy raz zobaczyła. Die minores nie bardzo ją obchodzili, ale co tylko z pozoru zdawało się należeć do lepszego towarzystwa, to wszystko znać i przyciągnąć do siebie musiała. Tego dnia jako Cicerone funkcionował przy niéj pan Grejfer i nieodstępnie szedł za nią. Odwracała się do niego ilekroć potrzebowała informacji. Dwa razy już niecierpliwie trochę spytała o nieznajomego, który się dotąd nie ukazywał, gdy pan Karol przystąpił i oznajmił iż korzystając z pięknego poranku, ów pan Piławski wybrał się na chłopskim wózku do Żegestowa, dla zwiedzenia okolicy słynącéj ze swéj piękności... Namarszczyła brwi tupiąc nóżką pani Palczewska zagryzła usta, nie odpowiedziała nic, ruszyła ramionami i szła dalój, Jakby chcąc wynagrodzić ten zawód p. Surwiński ukazał zdala przesuwającą się panią Domską z córką. Obie szły odosobnione, ubrane bardzo skromnie, ale z takim smakiem i świeżością, iż strój ich zaciekawił hrabinę, która manewrowała, aby się przybliżyć i lepiéj tym paniom przypatrzeć.. Egzamen ten dozwolił jéj poufnie zawyrokować, iż panie należały do dobrego towarzystwa niezawodnie. Pozazdrościła nawet Elwirze zarzutki fantastycznéj i z wielkim smakiem przybranéj. Parę razy zacho-