Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No45 part3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Greifer ruszył ramionami. — Wiem że może tego jednego nie potrafię. To wasza rzecz... Źrebię musi się nazywać po angielsku — a ja oprócz Goddam nic nie umiem...
Rozeszli się w swe strony panowie i po Krynicy gruchnęła zaraz wieść o przybyciu hrabiny Palczewskiéj. Był to ważny wypadek. Ona jedna z tych wszystkich co tu przybyli dotąd — mogła przyjmować, nie potrzebowała się oszczędzać i niosła z sobą zamiast choroby — wesele. — Następujący piknik obiecywał być bardzo świetnym, ale zarazem młodzież z przybyciem królowéj dostrzegła, iż dla niéj — wszystkiego tego co przygotowano dotąd, było za mało... Hrabina była przywykłą do czegoś lepszego, wytworniejszego, a nie rozumiała co to jest — niemożliwość. Jéj zdawało się zawsze, iż czego ona chciała, co jéj było miłe i potrzebne, to — bądź co bądź — musiało jakimkolwiek kosztem stawić się na zawołanie. Mężczyznom szczególniéj nie przebaczała, nawet tego wyrazu — niemożliwe.
— Gdybym ja była mężczyzną, mówiła — wykreśliłabym go z mojego słownika... Nierozumiem niepodobieństwa... Wola powinna wszystko zwyciężyć.
W godzinę wiedziała już nietylko o pikniku, ala o sali w któréj się miał odbywać, i o niegodziwéj w niéj posadzce. Zawyrokowała zaraz — Zła? to ją odmienić! — Tu w Krynicy? — No — to ją sprowadzić — Ale zkąd? — Zkąd? choćby i z Wiednia z Pesztu, z Paryża, a mnie co do tego?
Taką była we wszystkiem... pani Emilja.
Przyjazd jéj poruszył, ożywił, zakłopotał panów i panie, — czuli wszyscy jakby przybycie królowéj, przed którą stanąć należało do popisu. Miała hr. Palczewska ten szczególny dar i niesłychaną pamięć, iż ją najmniejsza rzecz i najdrobniejszy człowieczek obchodził; o wszystkiem i wszystkich wiedzieć musiała, zobaczyć — zbliżyć się. Ktokolwiek z nią sam nie zrobił znajomości, tego zmusiła do zapoznania się, idąc śmiało pierwsza przeciw niemu.
Wieczorem już nietylko Grejfer i hr. Żelazowski, ale wszyscy niemal wydatniejsi panowie, znaleźli się na herbacie. Dom był jeszcze nie urządzony, sprzęty kuchenne zaledwie rozpakowane, lecz że kuchnia i furgon przybyły dniem wprzódy, herbata znalazła się podana wykwintnie i ze wszystkiemi specialikami, jakich tylko Krynica dostarczyć mogła. Wprawdzie w saloniku firanek jeszcze nie było, bo te które zastała, znalazłszy obrzydliwemi, kazała natychmiast zrzucić, woląc żadne niż brzydkie — a nowych jeszcze nie sprowadzono — lecz mimo to wesoło było, szumno, ochoczo i jak zwykle wrzawliwie. Oprócz mężczyzn, przybyła baronowa Ormowska, dawna, dobra i serdeczna znajoma, można powiedzieć przyjaciołka hrabiny. Zbliżyły je temperamenta — potrzeba rozrywki i wesołości jednakowa. Różnicę tylko stanowiło: iż hr. Palczewska była czasem złośliwą i gdy bardzo jéj brakło zajęcia, gotowa była bawić się cudzym kosztem, i choćby miała usnuć intryżkę, lecz gdyby ta, uchowaj Boże, na krzywdę czyjąś wyjść miała, wolała wówczas siebie poświęcić, niż narazić niewinnych... Lucia i Musia... baronowa, hrabina śmiały się już i trzepiotały od godziny, gdy goście schodzić się zaczęli.
Przyszedł i Surwiński, którego natychmiast pochwyciła gospodyni.