Przejdź do zawartości

Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No45 part2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dotąd się zupełnie nie wiodły... żartowała sobie... pozwoliła palić ofiary, składać hołdy i nie odpychała adoratorów, ale nie ośmieliła żadnego. Dwór był zawsze wielki, kto niechciał nawet iść za wozem tryumfatorki, zmuszała go, ale wszyscy starzy wielbiciele i nowo zaciężni, służyli tylko do zabawy. Pani Emilja potrzebowała się bawić. Dom był otwarty, na wielkiéj stopie, wytwornie utrzymywany, stół doskonały, gosposia wesoła, towarzystwo zawsze nastrojone na ton pani domu.. nikt się też od służby nie wymawiał... Dla przyzwoitości miała pani Palczewska przy sobie panienkę sierotę, milczącą, skromną, cichą, nie zawadną, posłuszną, — która zwykle siedziała w oknie z robotą, nalewała herbatę, smarowała chleb i nie mięszała się do rozmowy. Pomimo wesołości panującéj w domu, nieszczęśliwą dosyć wydawała się ta sierota... twarz nawet miała pochmurną i byłaby jéj może nie ścierpiała pani Emilja, gdyby cichość a powloność panny Salomei nie nadawała jéj ceny. Równie potulnéj ofiary trudno było wyszukać. Wspaniały kamerdyner, siwy, poważny mężczyzna, który od rana chodził we fraku, dwie garderobiane, kilku lokajów, składali resztę dworu hrabiny. W Krynicy zajmowała domek osobny cały, i ten zaledwie jéj wystarczał.. Przybywszy, natychmiast posłała po listę gości, kazała pannie Salomei spisać znajomych i ich adresa, znalazła Krynicę, do któréj zawitała po raz pierwszy, bardzo parafjańską — ziewnęła parę razy, wyjrzała oknem i zawołała:
— A! przeklęci prusacy! niepodobna było jechać pod wojnę, i niepodobna było siedzieć w domu.. a tu... tu, dopiero się znudzimy!!
W pół godziny przyleciał dowiedziawszy się o hrabinie pan Stanisław Greifer, w trzy kwandranse Żelazowski. Obu im niezmiernie rada była, prosiła tegoż dnia na herbatę, kazała sobie kronikę miejscową opowiadać, zapowiedziała im, że pod karą gniewu powinni ją starać się bawić, bo inaczéj umrze... napaplała i naśmiała się... rozdysponowała jednak swym zwyczajem wszystko jak najporządniéj i wypędziła gości — postanowiwszy się ubierać jak tylko panna Salomea oznajmi, że tłomoki rozpakowane.
Greifer i hr. Żelazowski wyszli uszczęśliwieni.
— Teraz to się Krynica ożywi! rzekł pierwszy, bo nie znam kobiety na świecie, któraby lepiéj rozruszać umiała. Zdaje się, że umarłego by z grobu wyciągnęła, gdyby wiedziała, że ją zmartwychwstanie zabawi.
— Kobieta co się zowie! odparł Żelazowski — tylko to bieda, że ot tak młode lata trwoni, a pociechy z niéj nikomu nie ma... Człowiek uczciwy ożeniłby się i byłby szczęśliwy.
— No — ożenił się — to pewna, ożeniłby się każdy kogo by zażądała — rzekł Greifer — ale czy by był szczęśliwy to pytanie. — To hic mulier...
— Piękna, rozumna i bogata! Czegóż ty jeszcze chcesz? spytał hrabia.
— Nie, tylko żeby była dobrą.
— Złą nie jest przecież.
— To pewna — ale dobra... tylko dla siebie... a to jéj odejmuje cały wdzięk kobiecy... wkracza w atrybncje mężczyzny, jest — egoistką.
— Jaki ty jesteś dowcipny, dalipan! rozśmiał się hrabia — pierwszy raz gdy źrebięciu trzeba będzie dać nazwisko, będę się ciebie radził.