Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No44 part7.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W tem major Hotkiewicz, który już miał karty w ręku zawołał:
— Gospodarzu! Signor Aksakowicz... dajesz mauvais exemple, so geht’s nicht.. times is a money. Do dzieła mości dobrodzieju! Qui si lavora, siadajmy...
Aksakowicz skłonił się i pobiegł do stolika, a pan Pilawski został z adjutantem swym nieodstępnym u boków, jakoś najbliżéj hr. Żelazowskiego. Ten już miał najmocniejsze postanowienie, dobyć z niego jak się wyrażał — wnętrzności. Skazany na tę operację zdawał się wcale jéj ani domyślać, ani lękać.
— No — co pan powiadasz o téj... wojnie! rozpoczął jadąc bardzo zdaleka sportsman. Słyszane to są rzeczy! ta potęga militarna Prus, to niedołęztwo nasze... te następujące po sobie wypadki. Wszyscyśmy znając naszego austryjackiego żołnierza, jednego z najpierwszych w Europie — rokowali zwycięztwo.. a tu..
— Rzeczy są bardzo dziwne w istocie, odezwał się Pilawski powoli — ale wyznaję, że nie wiele się znam na wojennych sprawach. Słyszałem tylko to zdanie, które się dziś własnie sprawdzić może, iż nie żołnierz, ale dowódzcy i naczelnicy stanowią o wojny losie...
Żelazowski popatrzał mu bystro w oczy — i — zamilkł, czuł, że tamten miał słuszność, choć — jak powiadał skromnie, na tych sprawach się nie rozumiał....
— Pan wprost z Warszawy? począł z innéj beczki.
— Tak jest, rzekł Pilawski krótko.
— Pan zawsze mieszka tam?
— Prawie ciągle — odparł obojętnie badany — odbywam jednak dosyć często podróże.
Żelazowski, który raz w życiu tylko puścił się do Londynu na karsa — dla studjowania koni i bardzo był dumnym z téj wycieczki, mniéj pospolitéj — spytał dosyć niezgrabnie. Był pan w Londynie?
— Bywam tam parę razy do roku.
— Parę razy? powtórzył Żelazowski — to pan chyba ma tam interesa?
— Mam je w istocie.
Surwiński słuchał i notował. Nie wydało to mu się wcale dziwnem, że taki pan hrabia — miał interesa w Anglji, teraz w ogólności im kto jest większym panem, tem więcéj i rozleglejsze musi mieć interesa... Panowie idą na wyścigi z bankierami. Potwierdziło więc to jeszcze domysły pana Karola, a Żelazowskiemu też dało wysoką opinję o człowieku. Hrabia był — po za turfem bardo pospolitym i niezręcznym — a w rozmowie nigdy nie umiał przejścia złagodzić, ozwał się więc dość nietrafnie. Lubi pan konie?
— Dosyć — rzekł uśmiechając się Gabryel.
— Bo to moja passja — odparł hrabia.
Nastąpiło milczenie.
— Jak się panu nasz kraj podoba?
— Pod względem malowniczym, bardzo! rzekł Pilawski.
— A z innych? wtrącił Grejfer.
— Poznać go nie miałem sposobności.
Znowu przerwa. Rozmawiać pragnący spoglądali po sobie. Jakoś nie szło.
Oczyma badano pilnie przybysza i nie było nikogo, ktoby mu nie oddał sprawiedliwości, iż z nich wszystkich najbardziéj chic wyglądał... Ubrany był z wielką prostotą i smakiem, wedle wszelkich prawideł mody — zazdrościli mu wszyscy. Zaproszono go do gry, wymówił się, że nie ma zwyczaju grywać, z kieliszkiem obchodził się nader obojętnie. Grejfer, który znał wiele osób w Warszawie, wrzucił parę pytań o hrabinéj z Willanowa i o hrabi... o