Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No44 part4.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

młodsza pobladła nieco i nierychło odezwała się cicho — prosimy.
Drzwi się otworzyły, pan Gabryel w jasnych lila rękawiczkach, ubrany jakby nie do Krynicy, z kapeluszem w ręku, powoli, wsunął się do pokoju. Dwie kobiety spojrzały, po sobie — Elwira się zarumieniła, matka zmięszałą... przywitanie z obu stron było zaambarasowane.. przed krzesłem matki stał stół, fotel gotowy.. Pani Domska wskazała gościowi miejsce, Elwira prędko usiadła z drugiéj strony.
— W taki dzień słotny, można i natrętowi przebaczyć rzekł Pilawski — deszcz powinien być moją wymówką, panie pewnie sobie nie porobiły znajomości.
— I robić ich nie myślimy! wrzuciła Elwira.
— Ja także, nie mam zamiaru, rzekł gość — ale z miłéj téj znajomości pani, którą mi sam los nastręczył, pozwolę sobie korzystać — właściwie przyszedłem jednak z interesem także.. Mówił mi służący, że pani sobie życzyła mieć fortepian. Starałem się dowiedzieć.. w Krynicy jest pono jeden tylko, ten stoi w salonie Warszawskiego hotelu, i na godziny się tylko najmuje.
— Niestety! rozśmiała się Elwira — z fortepianu najętego na godzinę, korzystać bym nie mogła. Podobnaż na zawołanie od czwartéj do piątéj mieć usposobienie do gry. To by się stało męczarnią zamiast przyjemności.
— Czybym nie mógł służyć choć książkami? spytał gość — mam z sobą trochę francuzkich, niemieckich, a z polskich... Mickiewicza, Krasińskiego i kilka nowszych rzeczy.
— Ależ pan je przywiózł dla siebie — a pozbawić go?..
— Ja w téj chwili uczę się czegoś — rzekł uśmiechając się gość, a więc z książek tych niewiele korzystam. Przytem — dorzucił — zdaje mi się że, mimo najmocniejszego postanowienia pozostania na boku i po za towarzystwem kąpielowem, może mi się to nie uda. Już dziś miałem kogoś, który przychodził na zwiady, i usiłował mnie pociągnąć.
— A pan...? spytała Elwira.
— Heroicznie się oparłem temu, ze smutnym uśmiechem, rzekł Pilawski. Według mnie człowiek nieznany musi dla godności swéj, unikać wchodzenia w towarzystwo, w którem za nim nic nie mówi nie świadczy.
— To prawda — odezwała się Domska — jest to zawsze przykrém być niewłaściwie ocenianym, czy za wysoko, czy za nisko.
— Zwłaszcza, rzekł Pilawski, iż w świecie do zupełnéj oceny człowieka należą niezbędnie dodatkowe różne przymioty, któreby wyposażeniem nazwać można. Jak u nas naprzykład...
— A! wszędzie — przerwała Elwira.
— A u nas także, mówił Pilawski — osobiste człowieka przymioty i wady, konpensują się, podnoszą, ciemnieją lub wyświetlają od okoliczności dodatkowych — fortuny, imienia, stanu, klasy... stosunków... Tam gdzie te akcydensa są wątpliwe i ocenienie człowieka zawsze niepewne... dwuznaczne...
Obie kobiety słuchały tego aforyzmu ze spuszczonemi oczyma, starsza zlekka westchnęła... Elwira podniosła wzrok prędzéj, śmieléj i odezwała się:
— To prawda wielka — mało jest ludzi, którzyby tych circonstences agravantes lub atténuantes nie wzięli w rachubę.
— I bardzo ich o to obwiniać nie należy, odezwała się Domska... Są to termometra, są to znaki przewodnie, prowadzące do domyślania się wnętrza człowieka, wychowanie, otoczenie i majątek, stosunki, tworzą nas jakiemi jesteśmy, nie dziw że wni-