Przejdź do zawartości

Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No43 part9.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Godny, majętny, gościnny, wylany człek.. U niego się wieczorkami na wisteczka i na dobre węgierskie wino zbieramy...
— Daléj? cóż daléj? a! Doktór obojga praw pan Stanisław Grejfer z Krakowa, obywatel godny też, majętny, wychowany ślicznie. Gość miły pod Baranami, i w Krzeszowicach, i w Łańcucie, — to dosyć powiedzieć.
Gospodarz jakby zrezygnowany, milczał.
— Mamy jeszcze wielkiego agronoma, owczarza, człeka rozumnego i praktycznego pana Hamermanna z Poznańskiego.. Mamy z młodzieży, bardzo dystyngowanego młodzieńca.. tego blondyna z włosami długiemi, pana Porfirego Zemłę; z poważniejszych osób dzielnego majora huzarów, zasłużbowego, barona Hotkiewieza... No, cóż pan chce.. gronko niczego...
Spojrzawszy na twarz gospodarza, pan Surwiński dostrzegł na niéj tylko zakłopotanie i znużenie. Rejestr ten znakomitości nie zdawał się na nim prawie żadnego czynić wrażenia. — A, to arystokrata, rzekł w duchu — nasi hrabiowie i baronowie austryjaccy znać mu nie smakują, bo to — prawda — dosyć zdyskredytowane.
— No, więc, może by się pan życzył poznać, wejść, zbliżyć, a ja — miałbym sobie za największy obowiązek mu to.. ułatwić...
Pośpiesznie teraz, ozwał się Pilawski:
— Bardzo dziękuję — prawdziwie, jestem mu z serca wdzięcznym... ale.. z równą otwartością wyznam panu...
— Co on to mnie wyzna! nastawiając uszu! i pochylając się zaciekawiony rzekł Surwiński — co on mi tu wyzna.
— Wyznam mu, że jestem z natury, trochę tetryk, odludek, samotnik.. przytem ja jestem sobie człowiek pracy, człek prosty...
— O! o! począł się śmiać pan Karol — proszę! proszę! wiemy, że pan chce zachować incognito..
Incognito! powtórzył ruszając ramionami gospodarz, ale po cóżbym miał incognito jakieś chcieć przywdziewać, kiedy mnie nikt nie zna?
— O! o! a gdyby.. domyślono się — dowiedziano rzekł ze śmieszkiem stłumionym tryumfująco pan Karol.
Na te wyrazy, nieznajomy porwał się z krzesła dziwnie poruszony, zmięszany, i taki jakiś blady przestrach odmalował się na jego twarzy, iż pan Karol utwierdził się najmocniéj w przekonaniu, że w istocie odgadnąć go musiał..
— Czegoż by się miano domyślać! ja nic nie kryję! proszę pana! zawołał żywo — ja nie do ukrywania nie mam.. nikogo nie.. nikomu.. tak.. nikomu nie uwłacza...
Pan Karol widząc go tak strasznie zmięszanym, niedosłyszawszy ostatnich wyrazów — bojąc się, aby zamiast stosunku poufalszego, nie zasłużył na gniew, wstał szybko, i ze złożonemi na piersiach rękami, począł wyrażać się:
— Panie dobrodzieja — nie ma nic! nie wiemy nic! Ja jestem człowiek dyskretny! proszę wierzyć. U mnie jak kamień w wodę.
Pilawski się namarszczył.
— Tu niema żadéj tajemnicy! zawołał.
— No! nie ma, nie ma — milczę i wierzę... nic nie wiem, proszę mi przebaczyć.