Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No43 part4.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A no — to gadajże, zawołał sportsmann.
Pan Karol uderzył się w piersi, uśmiechnął i rzekł poważnie, stłumionym głosem — to — to jest, któryś z hrabiów P..... incognito.
Wszyscy się rozśmieli i oczy zwrócili na p. Karola, który spoważniał.
— Znacie mnie panowie, rzekł, że ja na wiatr mówić nie zwykłem, jeśli co twierdzę, to na pewnych podstawach — Otóż powiadam panom.. że mam poszlaki, sygnały, niemal pewność, iż ten pan Piławski.. pseudonym.. nie kim innym jest.
— Ale co znowu! co znowu! ofuknął hr. Żelazowski, przecież ja ich ile jest, do jednego znam.. osobiście znam.
— Ja także — skromniéj dodał Grejfer.
— Kochany hrabio — ironicznie dorzucił pan Karol, jak to można powiedzieć, ja ich wszystkich znam!! Familja rozrodzona; są ze złotego, są ze srebrnego, są z czerwonego źródła i innych, są gałęzie i gałązki, są samozwańcy przez inne piszący się litery.. Samych najprawdziwszych, od magnatów począwszy do chudopachołków.
— Jakich chudopachołków? wykrzyknął Żelazowski.
— A, bo są najprawdziwsi hetmanowicze.. co pary koni nie mają, dodał dosadnie pan Karol. Cóż to pan myślisz, że znasz lepiéj ich genealogiję ode mnie, com zęby zjadł..
— Na genealogji? szepnął Greifer..
— Nie — na chlebie — rzekł pan Karol — alem stary..
— Jakto? ty? przyznajesz się żeś stary? rośmiał się od stolika Aksakowicz..
— Stosunkowo do hrabiego! poprawił się pan Karol.
— Dajmy już pokój; ale jakie masz dowody! zapytał hrabia uderzony tą pewnością, z jaką Surwiński przy swojem się upierał. —
— Z dowodów spowiadać się nie chcę, gdy mi wiary nie dajecie i zaczynacie od opozycji — rzekł urażony Surwiński, przekonacie się może zapóźno, że miałem słuszność.
— No, dobrze — dobrze — ale cóż za tem idzie? odezwał się Żelazowski. Z nikim się nie poznał, trzyma się na uboczu. Juścić my pierwsi ku niemu wystąpić nie możemy, nie mamy powodu... niewypada..
— Czyńcie panowie jak uważacie właściwem, odparł, ciągle obrażonym się czując pan Karol.
— Bez kwestji — wtrącił Grejfer; gdy ktoś z imieniem i pozycją w świecie przybywa w miejsce nowe, jeśli ród i zasługi dają mu pewne prawa... towarzystwo winno pewne też względy, — lecz z drugiéj strony, jeśli chce zachować incognito, jeśli pewności nie ma, jeśli widocznie stroni.. jeśli nawet lekceważenia rodzaj okazuje...
— Ale dla czegóż lekceważenia? mruknął Karol.
— A juściż — rzekł żywo Żelazowski — boć to obowiązek człowieka należącego do pewnych sfer, ażeby przybywszy zameldował się — swoim.
Pan Surwiński począł coś nucić pod nosem i wysunął się z kółka.
— Rzeczywiście, szepnął Grejfer — nie można przeczyć, iż wygląda arystokratycznie — znać iż człowiek majętny... lecz znowu Surwińskiemu, często się nie wiedzieć co śni...
— Śni się! śni się! dokończył Żelazowski... Niechce on nas, chodzi sobie pojedynkiem.. niech chodzi, nie potrzebuje towarzystwa, towarzystwo się też myślę — bez niego obejść potrafi. Zatem.. liczmy się.
— Za pozwoleniem, wyrwał się Hamermann.. jest