Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No43 part2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kaju, zaklął go aby wypił kieliszek.. i — cóż powiecie?? kończył Aksakowicz.. wypił jeden, namówił się na drugi, zasnął, wypocił się — nazajutrz, sztukę mięsa jadł i zdrów był i dwanaście lat potem żył jeszcze. Jakby ręką odjęto chorobę!
Na mocy tych doświadczeń, szanowny obywatel wierzył w węgrzyna i nie szczędził go.. Nie można było nawet wiedzieć z pewnością, czy do Krynicy do wód przybył, czy w myśli skorzystania z sąsiedztwa Węgier, aby tam parę okseftów sobie zamówić dobrego, tłustego maślaczu.
Wieczorem do poczciwego Aksakowicza przychodził kto chciał, dom był przy głównéj ulicy, naprzeciw restauracji prawie, niedaleko Dr. Zieleniewskiego, w ognisku życia, — więc póki świeciło w oknach, bez ceremonji zaglądał każdy. W obszernéj salce niewytwornie przybranéj, ale przecież z firankami i storami — była kanapa, stół owalny duży, krzeseł podostatkiem, a u drzwi mniejszy stolik, na którym od rana do nocy zmieniały się butelki i kieliszki.! Przy nich pudełko austryjackich cygarów i papierosów La-ferma. Tu zbiegały się nowiny, naradzała młodzież, tu najpierwéj arkusze z podpisami na składki przychodziły, w tym progu zjawiali się najprzód ci przybysze wszelkiego rodzaju, ślepi koncertanci, głusi sztukmistrze, kulawi bohaterowie, o których sławie nikt nie wiedział — starający się wyzyskać turf krynicki dla ubogiéj kieszeni. Aksakowiecz nie dawał wiele, ale nie odepchnął nikogo.. Nie cierpiał samowolności, od któréj, jak mawiał, człek tetryczeje — rad był wszystkim.. przytem grał namiętnie wiseczka; — zapomniałem dodać, że były dwa stoliki równie gotowe zawsze, jak ten trzeci stojący u drzwi.
Jednego z następnych wieczorów grano właśnie, a grając gawędzono. Aksakowicz starszéj daty człowiek, fajkę palił z długiego cybucha.. Naprzeciw niego siedział wyprostowany, szerokich ramion, martwéj twarzy, nieco łysy, niezbyt młody, ale widocznie chcący się jeszcze liczyć do młodzieży, major baron Hotkiewicz.. Miał on charakterystyczną postawę austryjackiego wojskowego, jakby stworzoną do białego munduru i kapelusza z pióropuszem szmaragdowym.. Mówił on źle wszystkiemi językami tego świata, a miał ten defekt, że je wszystkie z sobą zwykł był mięszać. W jakimkolwiek z nich mówić zamierzał, zawsze mu czegoś brakowało, co w drugim znajdował na podorędziu.. posługiwał się więc po wojskowemu, czem napadł.. Co na placu to nieprzyjaciel. Stojąc dłuższy czas w Medjolanie i mając tam artystyczne stosunki w teatrze, nauczył się troszkę po włosku; niemiecki język stanowił chleb powszedni, z domu był wyniósł polski, dziś go znacznie zapomniał, rodzice jego mieszkali w rusi galicyjskiéj i tego więc coś pochwycił. — Po łacinie w szkołach go zmuszono nałykać sentencji i wyrażeń. Umiał też niezgorzéj po węgiersku, nieźle po czesku, i wcale przyzwoicie po francuzku. Myśl spętana tylu różnemi kółkami, na które się nawijać była zmuszoną, plątała się między niemi. Ale baron sobie radę dawał, i w ten lub inny sposób dał się zawsze zrozumieć.
Trzecim przy stoliku wista był milczący, grzeczny, ale nudzący się grą, siostrzan pani Hercegowińskiéj, Porfiry Zemła.. który dawał na siebie, po każdéj partji i robrze, majorowi i gospodarzowi wygadywać co chcieli; kłaniał się, uśmiechał, tarł po