Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No42 part9.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

lub Wrocław jechać nie było podobna.. musiałyśmy transito przebywać królestwo.
— Na czem ja skorzystałem... cicho dodał Pilawski...
— My też, bośmy poznały kraj nam dotąd tylko z opowiadań znajomy...
W czasie tych preludiów poufalszéj rozmowy, która się zawiązać miała — Hercegowina szła nieco opodal z różańcem, który zdała się odmawiać, lecz zwróconą miała pilną uwagę na ruchy, dolatujące ją wyrazy, twarze i najmniejsze oznaki mogące zdradzić przedmiot téj pogadanki. Paliła ją ciekawość, zbliżać się nadto wszakże nie mogła, aby się nie wydać niedyskretną, zaznajomić już nie było sposobu.. krok w krok iść nieprzyzwoicie; po chwili więc zawróciła się i chcąc dać dowód przyjaźni baronowéj, szybszym krokiem pobiegła jéj pierwszéj zdać sprawę..
Właśnie pani Ormowska z Lusią i Musią i staruszkiem księdzem Brzozą miały siadać do stołu, gdy zdyszana jejmość wpadła..
— Nie przeszkadzam — zawołała, tylko słóweczko — wiedzą państwo? Ten pan Pilawski znajomy jest z tą panią Domską.. Byłam przytem jak się spotkali.. bardzo czule, bardzo czule.. Panna się zarumieniła.. Przysięgłabym że konkurent, że je tu gonił.. że to miłosna intryżka.
— Ale moja pani Hercegowińska, dobrodziejko! zawołała baronowa, dla czegoż intryżką to nazywasz? Przyzwoity człowiek... Stara się o pannę... w oczach całego świata... toż przecie nie intryga.
Oczy się zaiskrzyły wdowie.
— Kochana baronowo, bardzo przepraszam — odparła gorąco, nie cofam mojego słowa... przepraszam! tak, intryżka... kawaler stara się o pannę w jéj domu, a nie lata za nią po wodach, aby zniknąć w tłumie.. i skryć się od oczów ludzi! w ten coś jest!
Baronowa zniecierpliwiona trochę ruszyła ramionami. Ale moja pani..
— Przepraszam, przepraszam, przy swojem stoję, intryżka.. zażenowanie mamy, panny.. kawaler niby przypadkiem spotyka się.. bo to dosłyszałam. Była mowa o Warszawie, o Berlinie.
— Siadasz pani z nami do stołu... bo zupa stygnie! odezwała się Ormowska znudzona.
— Nie — ja dziś z suchotami! upadam do nóg... niech państwo siadają... I wybiegła..
U wód w ogólności, czy kto się chce bawić czy nie, przyjętą jest rzeczą, że baliki i tańce być muszą i że pewna część młodzieży chwyta ster ich, wiedząc że się tem pannom przypodoba — i wieczory, pikniki, tańcujące wieczerze, skaczące podwieczorki następują jedne po drugich. Panny zaś i panie, byle potańcować mogły, nawet w czasie najsroższéj wojny — wiele gotowe przebaczyć niedostatecznemu oświetleniu sali, niezbyt równéj podłodze, a nawet nie koniecznie dobranéj muzyce. Trafiło mi się czytać z dawnych lat, dziennik pewnego oficera, który z obozu niezbyt oddalonego posłany do miasta, wkrótce spodziewającego się oblężenia — całe noce wywijał mazura... Zrana oblawszy się zimną wodą wracał na plac boju, i raz tak od walca poszedł wprost prawie do kurhanu. Więc i w tym roku choć w wojsku austryjackiem i pruskiem, wielu krewnych bliskich mieli goście Kryniccy, płeć piękna nie potrafiła się oprzeć pokusie zabaw — bardzo skromnych, ale niemniéj rozrywających... umysły i niecierpliwe nóżki tancerek...