Przejdź do zawartości

Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No41 part2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Krynica, Żegestów, Iwonicz, Szczawnica mimo nych piekielnych dróg do nich wiodących, na których łatwo karku nadkręcić — otwierały gościnne podwoje coraz nowym przybyszom, witanym z niekłamaną radością. Towarzystwo było nieco zmięszane — ale u wód wiele się nie wymaga, o tem nawet Anglicy są przekonani. Kontyngensu jak zwykle dostarczyła Galicja; sąsiednie królestwo, a z Prus co się na wprost dostać nie mogło — koniecznie postanowiwszy przywędrować, jechało na Warszawę. Nie wiem o ile chorym ówczesne wypadki przy picia wody szkodziły lub pomagały — zdrowi mieli tę pociechę że każdéj poczty oczekiwali z ciekawością niezmierną, z niecierpliwością gorączkową, a w chwilach wolnych od gazet puszczali wodze domysłom — co z tego na świecie wypaść było powinno i jak się to skończyć miało? Zdania były wielce podzielone, ale kto sobie rok ten przypomina — przypomni też że nikt nie odgadł końca.
Już spora kupka gości w dnie pogodne przechadzała się po deptaku co rana, przysłuchując się popisom muzyki któréj repertuar zmieniał się o tyle o ile speiscettel pod Różą, — nie psując uszów zbytnią rozmaitością — już grono poważne przyzwoitych osób napawało się zapachem rezedy obficie zasianéj w ogródku przy źródle, gdy jednego dnia zjawił się tu homo novus, który powszechną pań i mężczyzn zwrócił uwagę.
Był to młodzieniec słusznego wzrostu, bardzo pięknych rysów twarzy, fizjognomji szlachetnéj, postawy nader szykownéj — mogący mieć lat dwadzieścia i kilka, pod trzydzieści — ubrany z jak największym smakiem i w ogóle zdradzający powierzchownością swą, obliczem, ruchami, człowieka z téj sfery towarzyskiéj, która do high life Europejskiéj należy. Nikt ani na chwilę nie wątpił zobaczywszy go, że to jest potomek Potockich lub Zamojskich lub jednéj z tych historycznych rodzin starych, które dotąd dawnéj zamożności nie straciwszy, na stopniu rodowi właściwym utrzymać się przez nią potrafiły...
Ludzie pewnego oka, z małych oznak umiejący się domyśleć wszystkiego, naturaliści salonowi co z pierścionka odbudowują mastodonta wielkiego świata — zaręczali od razu i gotowi byli się zakładać nawet, grubo — iż przybyły musiał być co najmniéj hrabią P. — hrabią Z — jeśli nie księciem L. księciem S. i t. p.  O nazwisko nieszło ale o rodzaj i gatunek do którego zaliczyć się miał ów zjawiający się młodzian piękny, dystyngnowanytrès comme il faut. W prawdzie jak trudno dziś łyżkę srebrną rozpoznać od Christophlowéj i Ruolzowéj, — tak nie łatwo fabrykaty tego rodzaju odróżnić od prawdziwych owoców czasu i drzew genealogicznych, ale naturaliści salonowi, nawet w braku cech i oznak mają cudowny a nigdy niemylący instynkt, — poczucie rodu. Jest to u nich gratia status. Wszyscy zaręczali że to był pan najczystszéj wody. Najzuchwalsi ważyli się nawet i nie narzucać, wynikłe z kombinacji ruchów różnych znakomitości — najzręczniejszy wszakże poszedł naprzód do bióra, w którem się zwykli byli zapisywać podróżni — i tam cichaczem się coś myślał dowiedzieć.
Podróżny, mówił sobie — nie mógł dawniéj przybyć jak wczora, wczorajsi zaś już musieli być za-