Strona:Walka Lutra z katolicyzmem 033.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

by i koni kapało dużo srebra. Był blondynem średniego wzrostu, bez brody, pozornie delikatnym młodzieńcem, a siedząc na siodle z podniesioną głową, robił wrażenie rozkazującego pana, czem był rzeczywiście. Jechał spokojnie i poważnie na swym wspaniałym ogierze, nie zwracając uwagi na ciekawą gawiedź.
Urządziwszy się w Niemczech w swoim zamku, wezwał król gromadę książąt, biskupów, różnych dygnitarzów do Wormsu na sejm, zaczynający się 28 stycznia 1521 r., aby się przypatrzeć, co się dzieje w jego państwie i co czynić trzeba.
Do Wormsu przybyło z Rzymu dwóch legatów Papieża, Marino Cavaccioli i Hieronim Aleander. Aleander był bardzo uczonym i utalentowanym mężem. Przez pewien czas uczył w Paryżu studentów języka greckiego. Dwa tysiące chłopców uwielbiało go. W r. 1511 udał się do Niemiec i był tam znów nauczycielem greki i starych klasyków. I także w Niemczech wielbili go i kochali uczniowie, ale tylko do rewolucyi, ustalonej przez Huttena i Luthra. Ci dwaj działacze rewolucyjni nazywali wszystkich wiernych katolików głupcami zdrajcami, łotrami, zbrodniarzami i t. p. Więc się od Aleandra, szczerego katolika, usunęli jego uczniowie. Nie mając już nic w Niemczech do naukowej pracy, wrócił do Rzymu, gdzie go mianowano dyrektorem biblioteki watykańskiej.
Wiedząc kim jest, posłał go Papież do Wormsu z rozkazem załatwienia przykrej sprawy Luthra, plującego bezustannie na Kościół katolicki i jego wodzów i kapłanów.
Nie było trudno Aleandrowi, bo zastał na sejmie mnóstwo dygnitarzów katolickich i katolickiego cesarza-króla.