Strona:Walka Lutra z katolicyzmem 014.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tej sztuki nauczył się Marcin prędko, prędzej, niż się spodziewał pomocy dobrych ludzi. Pani Cotta, małżonka bogatego męża, pochodzącego ze szlachty włoskiej, słuchała z przyjemnością jego śpiewu i deklamacyi. Polubiwszy biednego studenta, zaprosiła go do siebie, do swojego sutego stołu, pozbawiając go w ten sposób troski o „wikt i opierunek”.
Wygramoliwszy się z przykrej biedy, żył Marcin Luther wesoło. W szynku pił z kolegami piwo, wino, śpiewał różne pieśni i grał na lutni. W roku 1501 przeniósł się do Erfurtu, do najznakomitszego uniwersytetu saskiego, w którym uczył się aż do roku 1505 filozofii humanistycznej, gramatyki i retoryki. Najchętniej czytywał dzieła autorów rzymskich: Owidiusza, Virgila, cicerona, Plauta i innych pisarzów. Języka łacińskiego nauczył się doskonale.
Postępował szybko w górę, ucząc się chętnie filozofii i prawa. Po roku mianowano go „bakalarzem” a po trzech latach „magistrem”. Były to pierwsze stopnie zdolnych studentów.
Nie śniło mu się odziać się w suknie kapłańskie i być księdzem. Jego ojciec, Jan, był przeciwny kapłaństwu i chciał, by jego najstarszy syn stał się świeckim uczonym.
Rzecz dziwna...
Wesoły, bawiący się chętnie świecki uczony ze swoimi kolegami, zmienił się nagle. Niktby nie uwierzył, że śpiewak, grajek i hulaka zamknie się w murach klasztornych. I niktby się nie spodziewał, że tę nagłą zmianę wywołał strach przed śmiercią.
Luther udał się na wakacye do swoich rodziców. Wracając piechotą do Erfurtu, szedł przez wioskę Stotternheim. Nagle zahuczała nad jego głową burza,