Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

słaby jestem, a jutro może trzeba będzie mieć dużo sił, bardzo wiele sił!...


IX.

Pani de Vauban niepomału była zdziwioną, gdy zameldowano jej przybycie pani Walewskiej, hrabina jednak, instynktownie odgadując w tem jakąś poważną zmianę, musiała zapomnieć o niefortunnem rozstaniu się wczorajszem z szambelanową i powitała ją z całą swobodą.
Pani Walewska tem przyjęciem była zaskoczona, onieśmielona. W drodze układała sobie była przeproszenie hrabiny za wyrządzoną jej przykrość i usprawiedliwienie się wyjątkowem rozdrażnieniem, gdy tymczasem pani de Vauban rozmyślnie unikała wyjaśnień i rozmowę wiodła tak, jakby między nią a panią Walewską cienia rozdźwięku nie było.
— Niezmiernie się cieszę z twego przybycia! W mem osamotnieniu! Prześlicznie wyglądasz! Jeździłaś dzisiaj z wizytami?!
— Nie byłam usposobioną!...
— Bardzo wierzę, bo to nudne!...
— Tak, a przytem po wczorajszem...
— Czułaś się znużoną! Chère Marie! Jakże cenię, iż pamiętałaś o mnie.
— Skłonił mnie wzgląd!...
— Niechże cię ucałuję! Dobra, zacna, szlachetna w każdem tchnieniu!
— Pani mnie onieśmiela. — Przeciwnie wczoraj...
— Byłaś, jak zawsze, drogą moją przyjaciółką, dla której poświęciłabym wszystko.
— Pozwól pani! — przerwała szambelanowa, czując, iż musi zdobyć się na zmierzanie wprost do celu. — Byłam