Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niwszy kilka wyrazów ze szwagrem, jął przesuwać się między zebranymi, rozdając od czasu do czasu chciwym, a spragnionym — miłościwe wyrazy.
Pani Walewska zaskoczona napomnieniem, danem jej przez duca Bassano, a nie mniej i równoczesnem ukazaniem się cesarza, przysunęła się bliżej do hrabiny.
Pani de Vauban odgadła szambelanowę, bo na jej ruch odpowiedziała uściśnieniem ręki.
— Kurażu moje dziecko! Kurażu więcej! Jestem przy tobie!... Potockę żółć zalewa! Tem gorzej dla niej! Słyszałam co mówił ci Bassano! Dziwak, nieznośny! Niepotrzebnie powiedziałaś, lecz niech Borghese odpowiada! Byleś się nie przejmowała! „Kurażem“ zrobisz wszystko. Duroc idzie ku nam! Ani śladu, że pamiętasz o ostatniej z nim rozmowie! I nie bierz poważnie!...
Pani Walewska ledwie, że miała czas przyznać w duchu, iż istotnie teraz nie powinna tracić przytomności i starać się obracać w żart każde bardziej znaczące odezwanie się wielkiego marszałka dworu, — gdy tuż przed nią stanął Duroc, bijący łunami swego amarantowego, a złotemi haftami obkładanego munduru.
— Pokora bramy niebieskie zdobywa! Jej tylko racz pani przypisać moją śmiałość wystąpienia z powinnym hołdem!...
— Zaszczyt po mojej stronie, panie marszałku!
— Jestem szczęśliwy, że tu panią spotykam!
— Więc podziwiam jego umiejętność poprzestawania na małem!
— Odpowiedzieć na jej skromność komplementem byłoby to samo, co obrazić, — gdzie promień gwiazdy padnie, tam słowa ludzkie są przyziemnym chrobotem!... Pani hrabino, niech mi wolno będzie powitać!...
— Panie marszałku! — wycedziła pani de Vauban, odpowiadając na ukłon Duroca, — pozwoliłam sobie wysłu-