Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/392

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i wywiadu. Ze wszech stron lustrowały przejezdnych coraz doskonalej wyćwiczone oczy, podsłuchiwały ich coraz kunsztowniej wykształcone uszy. Musiał zatrzymać się w jednem z miast litewskich, aby dowiedzieć się szczegółów o położeniu w kraju i dostać potrzebne adresy. Nie znalazł jednak osoby, którą mu wskazano, już była »poza granicami dostępu«... Organizacya w rumowiskach, wszędzie popłoch...
Postanowił więc jechać do rodzinnego miasta, gdzie miał resztki stosunków.
Popychał go tam i nieśmiały szept serca, któremu uległ po krótkiej walce.
Ogarnęła go naówczas gorączka pośpiechu i niepokoju. Cała tęsknica przebytej drogi niby ogromny głaz pzywaliła mu trzepocące się piersi. Miarowe postukiwanie kół odbijało się w bezsennej głowie jak kucie złośliwych i potwornych gnomów.
...Nigdy... nigdy... nigdy...
...Niedługo... niedługo... niedługo...
Śmiesznie często spoglądał na zegarek, odliczając godziny... Siadał, wstawał, przechadzał się, aż nagle przychodziło mu do głowy, że wszyscy już zwrócili uwagę na jego niezwykłe zachowanie się... że sąsiad z przeciwka z za przymrużonych rudych rzęs śledzi go ołowianemi oczyma... Złowrogo spo-