Strona:W podziemiach ruin 23.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ten spokojnie go wytrzymał i strzelił; widno trafił, bo Bartosz spadł z konia.
W tym czasie Anielka, widząc, że sprawa groźna, wyciągnęła krucicę i palnęła do bliższego rajtara. Skręcił się, ale dotrzymał na siodle i z obnażoną szablą zamierzył się na dziewczynę. Widząc się bezbronną, cmoknęła na posłusznego konia i popędziła cwałem do zamku.
Rajtarzy wypuścili swe konie, pragnąc odciąć Anielce powrót, lecz siwek, jak gdyby rozumiał niebezpieczeństwo, rwał jak wicher, i wkrótce rajtarzy zostali w tyle. Rozległ się strzał jeden i drugi, ale kule chybiły konia, i Anielka dopadła szczęśliwie bramy zamkowej.
Opowiedziała szczegóły napadu, i w tej chwili ruszył Ziembiński na czele dziesięciu jeźdźców w pogoń za rajtarami. Ci, widząc poważniejszą siłę, rzucili w rów rannego Bartosza, a sami umknęli do Marchii Brandeburskiej.
We dwa dni później na murach i u bramy zamku stoczono formalną bitwę z napadającymi Niemcami. Zginęło ich sporo, ale i z obrońców trzech zabito, a pięciu ciężko raniono.
Od tej pory Ostrów był strzeżony pilnie i w dzień i w nocy. Chorąży lub Ziembiński co godzina lustrowali warty i w ordynku wojskowym utrzymywali załogę.
Jednego dnia w południe zjawił się na drodze zamkowej parlamentarz z białą chorągiewką; zatrąbił kilkakrotnie, żądając rozmowy.
Chorąży pokazał się na murach w towarzystwie Ziembińskiego, pytając, co zacz? i skąd?
— Od grafa von Tannenburg!
— Czego? — krzyknął chorąży.
— Mój pan potężny graf na Tannenburgu oświadcza: jeżeli pan chorąży odda mu córkę za żonę, za-