Ta strona została przepisana.
Gospodarz, p. Szabaszewicz, miał dla Piotra rodzaj sympatyi i grał rolę protektora. Było parę wypadków, że mu nawet pożyczył trochę pieniędzy, zważając tylko, aby były jaknajwytartsze i najpodartsze. Piotr mógł pewnym, że w razie ścigania Szabaszeicz spróbuje przynajmniej ostrzedz go i nie dopuścić pojmania. Ale na niego się zdać nie było bezpiecznem; Piotr widział się zmuszonym uchodzić w chwili, gdy nareszcie Balisia być miała szczęśliwą.
Składało się tak na pozór wszystko, Opuszać Kraków w tym czasie, gdy i on na weselu mógł się nieco odświeżyć i odżyć, — przykro mu było. Wdrapując się na schody, czynił sobie wyrzuty, często powtarzane: