Przejdź do zawartości

Strona:Trójlistek by JI Kraszewski from Gazeta Polska Y1887 No64 part9.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziwy, że straszne wywołał skutki, gotowa była do największych ekspiacyi. Zmuszona milczeć, przed Atanazym wybuchnęła mimowoli. Litość nad nim nakłoniła do wydania całej tajemnicy.
— A, tak! tak! — poczęła, płacząc prawie, — pański to list wszystkiego stał się przyczyną.
— Cóż ja w nim pisać mogłem na Boga!... — wołał zrozpaczony Atanazy. — Ja do pani Piotrowej?
Zyglerowa otarła łzy, otworzyła szufladkę w stoliku i dobyła kopię, którą sama wykonała.
— Nie zdradź mnie pan.
Atanazy nic już nie słyszał, nie wiedział o niczem, zagłębił się w czytaniu własnego pisma, które mu brzmiało tak dziko, jakby nie on sam był jego autorem.
Na twarzy biły mu płomienie, bladł, szarpał papier w ręku, rzucał się, jęczał, nie poznawał siebie. Zyglerowa płakała.
Wszystko teraz było dla Atanazego wyjaśnionem. On sam był sprawcą własnej doli, on sprowadził grom ten na siebie. List wypadł mu na podłogę, a radczyni pochwyciła go i wcisnęła do kieszeni.
— Starałam się, prosiłam, błagałam baronową, — rzekła, — aby tym listem nie wojowała. Przewrotna, niegodziwa kobieta, chcąc ją ująć dla swego hofrata, a od was oderwać, postawiła na swojem.
Całego tego uniewinniania się, szczebiotania, pocieszania Atanazy nie słuchał i nie słyszał, tajemnica była odsłoniętą, wiedział, jak się bronić. Niewyraźnem podziękowaniem pożegnawszy radczynię, której to mimowolne zwierzenie się i rozgrzeszenie przyniosło pociechę, wymknął się p. Atanazy, aby pozostać sam z sobą.