Przejdź do zawartości

Strona:Trójlistek by JI Kraszewski from Gazeta Polska Y1887 No64 part6.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ją poruszać... i wyjechać na czas nieograniczony... niewiadomo nawet, dokąd. Lekarze zagraniczni stanowić o tem mają.
— Strata to dla nas niewysłowiona, — dodał, wzdychając, — bo nikt nie zastąpi tej miłosiernej siostry ubogich.
Atanazy milczał.
— Dla wszystkich, co ją znali, jest to strata, tem dotkliwsza, — rzekł po chwili długiej, napróżno oczekując, aby się dziekan z czem odezwał, — że nie wiemy nawet, ani jakie nam grozi niebezpieczeństwo, ani co było powodem.
— Ja was, szanowny panie, niestety objaśnić nie mogę, — dodał ksiądz. — Zdaje mi się, ze trud, długo ukrywane cierpienie przygotowały nareszcie ten wybuch, który oderwanie się i cisza, zmiana życia i klimatu, siły młodości wkońcu uleczą. Cieszmy się tą nadzieją.
Z mowy dziekana, z jej zwrotów, z widocznego poskramiania się poznać mógł Atanazy, ze tu w istocie nic nie zdobędzie.
Przystąpił więc do rzeczy najdraźliwszej i z niesmiałością prosił księdza dziekana, aby przy sposobności był łaskaw list jego przesłać.
Zawahał się duchowny.
— Gdybym się tego podjął, — rzekł, — zdaje mi się, że na nicby się to nie przydało, bo zakazano jej odbierać i czytać listy. Wiem o tem.
— List mój jest niejako dopełnieniem obowiązku, — odparł Atanazy, — niech się więc dzieje z nim, co chce, ja go składam w ręce wasze. Postąpicie z nim, jak wola i łaska.
Około domu u sług, którzy swą panią kochali i płakali po niej, o czemkolwiek dowiedzieć się też niebyło sposobu.
Jak błędny, chodził Atanazy po Krakowie