Przejdź do zawartości

Strona:Trójlistek by JI Kraszewski from Gazeta Polska Y1887 No61 part4.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Maż ona milion?... — zamruczał smutnie Atanazy.
— Milion i — oko, — mówili starzy nasi, a tu się powinno mówić: milion i — serce, które stanie za drugi.
— Za wszystkie, jakie są w świecie! — wykrzyknął rozmarzony Atanazy. — To anioł, nie kobieta! — wyrwało mu się.
— Szkoda, że wam łuski z oczu zapóźno opadły, począł Piotr, — ale, gdy raz nauczyliście się ją cenić, nie ustępujcie z drogi, na którą was szczęśliwa gwiazda zaprowadziła... Oświadcz się, żeń się.
Mówiąc to, wstał Piotr.
— Zabiliście mi klina hofratem, — dodał, — jutro potrzeba wziąć do ręki kaptur podróżny... choć mi się okrutnie niechce... Hofrat zresztą puścić mnie może per non sunt, bo teraz przeciw wam obróci się cały, on i baronowa. Na mnie mógłby chyba wywrzeć zemstę tylko...
— Czyń, co chcesz, — rzekł Atanazy, — a daruj mi, że, zajęty sobą, niewiele chyba ci będę mógł dopomódz...
Piotr spojrzał na niego z politowaniem.
— Proszę cię — rzekł, — żadnych ofiar nie czyń dla mnie, bo ja ich nie potrzebuję. Widzisz, jak jestem zużyty, połamany, zbiedzony, — wierzaj mi, że z tem wszystkiem ja jeszcze sobie prędzej, niż ty, dam radę. Radź sobie, ja w lik nie wchodzę.
To mówiąc, wziął Piotr za swą brudną czapkę i pożegnał Atanazego.
— Odwiedź jutro rano baronową, – dodał, odchodząc, — to moja rada.
— To była myśl moja, — westchnął Atanazy.
Nazajutrz rano w istocie, ubrawszy się bardzo starannie, bo nie pozbył się tego przekonania, że piękna Narcyza miała słabość dla niego, a wszelkie niewieście słabostki dla siebie zwykł był pielęgnować troskliwie, zameldował się w hotelu.