Przejdź do zawartości

Strona:Trójlistek by JI Kraszewski from Gazeta Polska Y1887 No57 part4.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Balbina spojrzała na niego dziwnie, a oczy jej coś mówić musiały, bo Piotr, śmiejąc się, zawołał:
— Wyrzucasz mi pani, że śmiem się do tego ideału mniemać podobnym.
— Któż mu to powiedział?..
— Jej oczy i własna moja pokora.
Uderzył się w piersi.
Zbliżali się właśnie do domu p. Balbiny, przed którym, jak zawsze o tej godzinie, stało mnóstwo różnych ludzi, ubogich, sług bez miejsca, chorych, żebraków.
Balbina zarumieniła się, spostrzegłszy ich. Widok ten był jej przykry z pewnego względu, zwracał on oczy. Od dawna przykazała, aby przychodzących na dziedziniec wpuszczano, ale niekażdy posłuchał, a wielu chciało stać na przedzie, aby pierwsze mieć posłuchanie.
— Ja tu moją dobrodziejkę pożegnam, — rzekł, stając, Piotr. — Chciałbym pójść Atanazego przywitać, który stoi w hotelu „pod Różą.“
Zawahał się i dodał cicho:
— Niechże go pani na obiad, choćby jutro, poprosi.
— Właśnie myślałam to zrobić.
— A dziś na herbatę...
— Nie był jeszcze u mnie...
— Ja domyślam się, że pani pewnie bilet jego znajdziesz, — odezwał się Piotr. — Mogę poczekać w bramie i ułatwić mojem pośrednictwem zaproszenie.
Balbina, nieodpowiadając, szła do bramy, gdzie na nią czekała już Petronela, bilet, o którym domyślała się, że był pożądany, trzymając w ręku.
Podała go w milczeniu... Balbina rzuciła okiem i, zwracając się do Piotra, głową skinęła, dając mu poznać, iż się zgadza.