Przejdź do zawartości

Strona:Trójlistek by JI Kraszewski from Gazeta Polska Y1887 No47 part6.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

go i prosił, aby na żadne się nie zmagał przyjęcie.
— Ja jestem simplex servus Dei, — rzekł, biorąc za rękę Atanazego. — Powiedzieli ci, że mam dużo pieniędzy, i pieniądze chcesz we mnie uszanować. Daj pokój temu. Rozmówimy się, — rozpatrzymy w położeniu, — jeżeli będę mógł ci pomódz, chętnie to uczynię, ale sądzę, że ani ty odemnie dobrodziejstw byś nie przyjął, anibym cię ja niemi śmiał upokarzać. List twój szczery i otwarty, przyznam się, ciekawość we mnie zrodził poznania cię.
Można sobie wyobrazić łatwo, na jaką wymowę, na jaki potok słów Atanazy, przemawiający we własnym interesie, zdobyć się musiał w tem położeniu.
Wszystko, co na swoją obronę znaleźć mógł, — co w stanie społeczeństwa istotnie przyczynić się mogło do upadku jego, — Atanazy wyłuszczył, odmalował jaskrawie, przedstawił dramatycznie temu, którego nazywał dziaduniem.
Donajtys, prawie nieodzywając się, słuchał pilnie, niekiedy wyzywał do objaśnień, ale nie dawał najmniejszego znaku ani sympatyi, ani zniecierpliwienia. Cierpliwości dał dowód nadzwyczajnej, gdyż pokilkakroć jedno powtarzającego, bolejącego Atanazego — nie wstrzymał ani razu i dał mu się wywnętrzyć do dna. Przez cały dzień trwał ten rodzaj badania. Gospodarz, zawsze grzeszący rozwlekłością i zbytnią obfitością słowa, — teraz jeszcze więcej czuł się natchnionym. Boleść, zawód doznany uczyniły go wymownym.
Wszystka wina spadła na ludzi, a Atanazy przyznawał się tylko do niebaczności i nieznajomości zbyt pochlebnie ocenianego stanu kraju...