Przejdź do zawartości

Strona:Trójlistek by JI Kraszewski from Gazeta Polska Y1887 No44 part6.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Z goryczą przebiegał myślą cały żywot swój, pierwotne nadzieje, szczęśliwe początki i to, do czego doszedł teraz, nieczując się winnym, bo nie zrobił żadnego fałszywego kroku, niezdawało mu się, aby nie spełniał obowiązków, by zgrzeszył egoizmem.
Pomimo starań, zabiegów, pracy szło mu coraz gorzej. To, co Piotr wyrzucał mu szydersko, w innej może mierze było prawdą. Jakaż na to była rada? nie widział żadnej.
Nie poczuwał się do tej winy, że znaczniejsza w istocie część życia spłynęła mu na czczem przelewaniu słów bez myśli, na rozprawianiu, gdy potrzeba było być czynnym, na marzeniach, gdy należało uczyć się rzeczywistosci i naprzód rozpocząć pracę od samego siebie od tego, co było najbliższem i najpilniejszem. Życie mu spłynęło na tych podróżach po niemożliwych światach, a teraz czy nie było zapóźno?
Usnąwszy z temi troskami, przebudził się późno dosyć, i, nim się ubrał przygotował do wyjścia na miasto, godzina, na którą się obiecał Piotrowej, nadeszła.
Z mniejszym daleko pośpiechem iw usposobieniu, nie tak różowem, jak wczoraj, wszedł do salonu, w którym zastał bratową samą z zaczerwienionemi oczyma, jak ją codziennie nawykł był widywać.
Spojrzała na niego niespokojna.
— Mam to przeczucie, — rzekła nieśmiało, — że Piotr musiał pewnie być u pana Atanazego, a że on, biedaczysko, w złym humorze, boję