Przejdź do zawartości

Strona:Trójlistek by JI Kraszewski from Gazeta Polska Y1887 No44 part4.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wchodzącemu kelnerowi kazał sobie przynieść absynt i wodę.
— Przepraszam cię,— odezwał się do Atanazego, — znasz mnie, że ja się bez tego długo obejść nie mogę, a takem się zmęczył, że do domu nie doszedłbym, niepokrzepiwszy się.
— Sumienie mi każe, — dodał, siadając i szukając po kieszeniach cygara, które dobył nareszcie, kawałkiem papieru zawinięte, — że oprócz zawodu w kapitałach weźmiesz po żonie niektóre ciężary, dosyć nieprzyjemne. Balbisia ma ciocię, nawpół obłąkaną, którą poczciwe dziewcze pielęgnuje, jak siostra miłosierdzia. Nazywa się Wardobyska, jeżeli się nie mylę, osoba interesująca. Straciła męża, do którego była przywiązaną, przed dwudziestu kilku latami, gdy była młodą i piękną. Od tego czasu oczekuje zawsze powrotu jego, stroi się, śpiewa piosenki miłości, mówi ciągle o sercu i jest najdoskonalej śmieszną, równie jak biedną. Balbisia mówi, że się z nią rozstać nie może, choć najwłaściwiej byłoby oddać ją do szpitala. Jeżeli cię kocha twoja narzeczona, powinna zrobić tę ofiarę, bo z chodzącą wolno po domu Wardobyską, pomiarkuj, co poczniesz. To dopiero pierwszy punkt czarny. Powtóre krewnych ubogich Balbisi, o ile ja ich mogłem policzyć z pomocą żony mojej, tych, których trzeba wspomagać pieniędzmi, a którzy za to na swej opiekunce, a naturalnie i na tobie psy wieszać będą, jest osób około dziesiątka.