Ta strona została przepisana.
Siedział i słuchał Atanazy, blednąc z gniewu.
— Proszę cię, panie Piotrze, nie zmuszaj mnie przypomnieć sobie, żeś mi coś winien i że bardzo się źle wywdzięczasz.
— Za pozwoleniem, nic niewinienem ci, nic a nic, — odparł Piotr szydersko, — nie mam do wdzięczności pobudek. Owszem tyś mi winien jest za to, że ci całej mi wydartej schedy nie odebrałem, alem się ograniczył do tego, co ci z nosa spadło. — Ratowałeś nie mnie, ale sławę ojca... dla którego matka nie miłość wpoiła w serce moje, ale żal głęboki...