Przejdź do zawartości

Strona:Trójlistek by JI Kraszewski from Gazeta Polska Y1887 No36 part1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W gabinecie, przytykającym do sali, w której się tańce rozpoczęły, przy dwóch stolikach zasiedli nałogowi miłośnicy wista, przy innych ci, którym stary węgrzyn lepiej smakował. Pomiędzy tymi p. Piotr, nieliczący się z kieliszkami, zajmował miejsce poczestne i gęba mu się prawie nie zamykała, a zakończenie prawie każdego jego opowiadania okrywały rzęsiste oklaski, śmiechy, śpieszono go ściskać i całować.
Ta w ciemnym kątku siedziało dwóch podżyłych sąsiadów p. Atanazego, pułkownik Ratmański i komornik Zabacki.
Były to dwie, jedyne może postacie w tem licznem towarzystwie, które się smutną swą powagą wyróżniały i zdawały z niem mało harmonizować. Ani pułkownik też, ani komornik nie zabierali głosu w najżwawszych rozprawach, ograniczali się na pilnem im przysłuchywaniu. Niekiedy spoglądali na siebie i poruszali ramionami, jak gdyby przerażający słów szafunek budził w nich raczej politowanie, niż podziw i wielkie zajęcie.
— Cóż pan na to, panie pułkowniku! — szepnął wkońcu komornik.
— A, słyszałem! — westchnął Ratmański. — Stary jestem, możecie się więc domyśleć, ile już razy też same myśli, mniej więcej podobnie ubrane, przeciągały przed uszami mojemi. Wielkie słowa, przedziwne myśli, doskonale rady, za serce chwytające