Przejdź do zawartości

Strona:Trójlistek by JI Kraszewski from Gazeta Polska Y1887 No27 part2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nim wcale, a stosunków z nim nie miał prawie.
Atanazy, wychowany w innych pojęciach obowiązków i miłujący nietylko swój kątek, ale tę całość, której on był cząsteczką, nie mógł się wydziwić hofratowi.
Ile razy rozmowa się zwróciła na ten przedmiot, słuchał ciekawie Atanazego i ramionami poruszał. Serce jego, myśli i nadzieje były w Wiedniu.
Ci dwaj panowie bracia byli jakby dwóch sobie obcych światów obywatelami. Często bardzo, gdy Atanazy mówił do niego tak, jak był nawykł w towarzystwie zwykłem współbraci, o rzeczach najpowszedniejszych, p. Ksawery przerywał mu pytaniem:
— Cóż to jest? Ja nie rozumiem.
Nierozumiał też wcale obyczajów dawnych i wszystkiego, co po sobie przeszłość zostawiła. Większa część ich wydawała mu się niedorzecznością śmieszną, dzieciństwem.
Wogóle hofrat się nie roznamiętniał niczem oprócz służbowych spraw, a pierwszy nauczyciel wuj, hofrat także i przez całe życie biurokrata, potrafił w nim tak zastudzić serce, że się już rozgrzać niczem nie mogło.
Dobry człowiek zresztą, pełnił ze ścisłością to, co mu się obowiązkiem wydawało; nie dopuściłby się żadnego przestępstwa i wykroczenia przeciw prawu, ale tam, gdzie kodeks nie bronił być egoistą i używać wszelkich środków na korzyść własną, nie miał skrupułów, — szedł przebojem.
— To też, jak sam zeznawał, miał protekcyę wysoką, ale przyjaciół nie pozyskał sobie. Wszyscy towarzysze byli dla niego współzawodnikami, którym, gdy mógł stołka podstawić, czynił to z przyjemnością.
Parę dni, przebytych z p. Atanazym, odkryto p. Ksaweremu świat nowy, o który się wcale dotąd nie troszczył; — niebyło co robić, zaczął rozpytywać:
— Ja bo także jestem szlachcicem polskim z matki, a z ojca potroszebym miał prawo liczyć się do arystokracyi, choćby dla dawności rodu. Któż to wie, możebym i w kraju rolę jaką mógł odegrać.
— Mnie się zdaje, odparł Atanazy, —